W czwartkowy poranek kursy akcji większości blue chips świeciły na zielono, ale już po południu w tabeli notowań dominowała czerwień. Bilans całego dnia był niekorzystny. Na finiszu WIG20 spadał  czwarty dzień z rzędu, ocierając się o okrągłe 1800 punktów. Ciężar dla rynku stanowiły m.in. banki na czele z PKO BP i Pekao oraz energetyka.

Nawet pobieżna analiza zachowania WIG20, pokazuje, że sytuacja daleka od ideału. Za sprawą kilkudniowego impulsu spadkowego, indeks powrócił poniżej poziomu sprzed ogłoszenia wyników referendum na Wyspach Brytyjskich (1853 pkt; 23 czerwca - red.). A więc na pełne odrobienie pobrexitowych strat przyjdzie nam jeszcze poczekać. Niestety, biorąc pod uwagę otoczenie – i to zarówno rynki dojrzałe jak i wschodzące – słaba postawa Warszawy jest ewenementem. Można zaryzykować stwierdzenie, że GPW pozostaje „czarną owcą". Czwartkowy handel na większości europejskich parkietów toczył się pod dyktando byków. GPW znajdowała się na szarym końcu, a relatywna słabość dużych spółek świadczy o tym, że zagranica nadal spogląda na nasz rynek z ogromną nieufnością. Poważny kapitał omija GPW szerokim łukiem.

Widoczne od wielu miesięcy relatywnie lepsze zachowanie mniejszych spółek sugeruje, że warunki gry na GPW dyktują głównie lokalne fundusze. W czwartek spośród głównych indeksów najlepiej radził sobie sWIG80, gdzie brylowały m.in. akcje CI Games. Po raz pierwszy w historii wycena walorów producenta gier komputerowych przekroczyła 30 zł.

W ciągu dnia kursy siedmiu spółek z rynku podstawowego zanotowały – co najmniej – 12 miesięczne maksima. W imponującym stylu ta sztuka udała się Selvicie. Akcje farmaceutycznej firmy z Krakowa drożały o kilkanaście procent, przy ogromnych obrotach. W trakcie sesji, kursy czterech spółek znalazły się na rocznym dnie. W tym gronie znalazły się Krynicki Recykling, Komputronik, ED Invest oraz Libet.