Tym samym zmiana cen była wypadkową wzajemnie się niwelujących sił. Zwyciężyli sprzedający, którzy obniżyli wartość głównego indeksu czwarty dzień z rzędu.
W ostatnim czasie krajowy parkiet charakteryzuje się niewielką zmiennością cen oraz nadzwyczajną konsekwencją. Tak więc jak niemal każda sesja minionego tygodnia przyniosła wzrosty, tak w tym tygodniu dominującym trendem są spadki. Same zmiany nie są duże, a obrót również pozostaje niewielki. Pewnym wyjątkiem od tej reguły była tylko sesja wczorajsza, gdzie przy większej aktywności indeks zmienił wartość o ponad 1%. Dzisiaj było zdecydowanie spokojniej, mimo że informacji na rynek napłynęło sporo.
Pierwszą i pozytywną wiadomością był opublikowany wczoraj wieczorem protokół z ostatniego posiedzenia FOMC. Po jastrzębich słowach szefa nowojorskiego oddziału Rezerwy Federalnej obawiano się podobnego tonu, ale rzeczywistość okazała się odmienna. Co prawda dwóch członków monetarnego gremium chciało podnieść stopy już w lipcu, ale większość przyjęła dobrze od miesięcy znaną postawę wyczekującą. Stopy co prawda mają w opinii większości wzrosnąć, ale wciąż trudno dokładnie określić kiedy. Taką retorykę znamy od dawna i w opinii inwestorów oznacza ona braku zmian w najbliższym czasie. Protokół odebrano więc gołębio, co poprawiało globalne nastroje. Tym samym o poranku dominowały wzrosty, choć w Warszawie przyjęły one skromniejszą skalę niż gdzie indziej. Szkodziły nie najlepiej odebrane wyniki spółek takich jak KGHM, JSW czy Tauron. Pod koniec pierwszej godziny handlu zniżki przyspieszyły i indeks WIG20 spadł poniżej wczorajszych minimów. Ruch ten powodował pokonanie oporu na wysokości 1819 pkt., ale podaż nie potrafiła wykorzystać okazji, by rynek bardziej przecenić.
Po południu opublikowany został zestaw krajowych danych, który bardzo rozczarował. Mimo oczekiwań lekkiego wzrostu, produkcja przemysłowa w lipcu spadła, a sprzedaż detaliczna wzrosła mniej niż się tego spodziewano. Wręcz fatalne, bo najgorsze w tym roku, okazały się dane o produkcji budowlano-montażowej. Te dane wskazywały, że zastój inwestycyjny, który obciążył wzrost w I półroczu, wciąż jest widoczny. Parkiet te informacje przyjął negatywnie, szczególnie po stronie akcji banków taniejących w obawie przed obniżką stóp procentowych. W tym kontekście ostateczny spadek o skromne 0,2% nie może jawić się jako zły wynik i sugeruje, że popyt nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Łukasz Bugaj, CFA