Początek sesji był spokojny, ale szybko pierwsze skrzypce zaczęła grać podaż. Spadki obserwowane nad Wisłą nie współgrały ze wzrostami w Europie Zachodniej oraz dobrymi danymi z krajowego przemysłu. Indeks PMI wzrósł bowiem z 50,3 pkt. w lipcu do 51,5 pkt. w sierpniu i pozytywnie zaskoczył ekonomistów. W przypadku innych krajów również nie brakowało niespodzianek. Warto przytoczyć dwie najważniejsze. Pierwsza to potężny wzrost w przypadku indeksu dla przemysłu Wielkiej Brytanii, który był największy w historii i z nawiązką niwelował po-Brexitowe straty. Druga wiązała się z kolei z negatywną niespodzianką ze Stanów Zjednoczonych, gdzie wskaźnik ISM nieoczekiwanie zanurkował poniżej poziomu 50 pkt., który oddziela wzrost aktywności sektora od jego spadku. Te ostatnie dane okazały się zresztą decydujące o losach sesji w Europie. Wcześniejsze wzrosty zostały bowiem wyraźnie utemperowane, a w niektórych przypadkach zamienione na spadki. Tym samym wcześniejsze słabość GPW wydawać się mogła jako ruch wyprzedzający przed możliwym i później zmaterializowanym pogorszeniem globalnych nastojów inwestycyjnych.
Obserwowane dzisiaj zniżki miały dwojaką naturę. Po pierwsze były spore, gdyż sięgnęły 1,5% w przypadku indeksu WIG. Po drugie, dotyczyły wszystkich segmentów rynku oraz większości spółek. Tym samym zniżkował nie tylko indeks blue chipów, ale również średnie małych oraz średnich spółek, które dotychczas inwestorów przyzwyczaiły do wzrostów. W sumie niżej niż wczoraj zamknęło się aż 78% akcji notowanych spółek, co jest niecodziennym wynikiem. Można to uznać za potencjalny początek realizacji letnich zysków, których skala w przypadku wielu podmiotów była spora.
Łukasz Bugaj, CFA