To wydaje się być argumentem za tym, by spodziewać się kontynuacji korekty spadkowej, a tym samym za realny trzeba uznać scenariusz zbliżenia się WIG20 do poziomu 1730 pkt. Test tego wsparcia będzie dla nas odniesieniem przy wnioskowaniu o kierunku ruchu w najbliższym czasie.
Tydzień rozpoczniemy od opublikowania danych o polskiej deflacji. To już będzie oficjalna publikacja, która jednak nie wywoła zamieszania, gdyż znamy już dane wstępne. Deflacja wciąż ma się dobrze, co sprawia, że Rada Polityki Pieniężnej nie planuje w najbliższym czasie żadnych zmian parametrów polityki pieniężnej.
Oprócz danych o cenach w poniedziałek w planie są również dane z Chin (produkcja przemysłowa, sprzedaż detaliczna i inwestycje w aglomeracjach).
We wtorek pojawią się kolejne dane o zmianie cen konsumpcyjnych. Poznamy wartość inflacji, m.in. niemieckiej i w Wielkiej Brytanii. W tym drugim wypadku pojawi się również wskaźnik cen producenckich. Przed południem będziemy mieli także okazję poznać wartość wskaźnika ZEW. Ostatnio trzyma się on blisko zera, ale spadający Ifo nie wskazuje na to, by miało dojść do wyraźnej poprawy. Po południu opublikowana zostanie polska deflacja w ujęciu bazowym. Na środę zaplanowane są dane o japońskiej produkcji przemysłowej. To jeszcze przed sesją, ale gdy ona już się rozpocznie, pojawią się dane o produkcji przemysłowej w strefie euro. Po południu przyjdzie pora na pierwsze w tym tygodniu ciekawsze dane z USA. Chodzi o ceny importu. Nie są to dane z pierwszego rzędu, ale każdy, kto stara się monitorować procesy inflacyjne, zwróci na tę publikację uwagę. Na razie nic nie zapowiada, by przy okazji tych danych miało się wydarzyć coś wyjątkowego. Ceny importu nie powinny niepokoić.
W czwartek przed południem poznamy dane o sprzedaży detalicznej w Wielkiej Brytanii, a chwilę później o inflacji w strefie euro (wstępną wartość już poznaliśmy).