Ten tydzień na GPW rozpoczął się od silnej wyprzedaży w segmencie blue chips - w poniedziałek WIG20 spadał o 1,3 proc. Przez większą część wtorkowej sesji wskaźnik również tracił, choć skala przeceny była stosunkowo niewielka. Dopiero południowa faza handlu przyniosła lokalną poprawę i powrót indeksu ponad kreskę. Niestety, na finiszu podaż ponownie dała o sobie znać, co skutkowało 0,21-procentowym spadkiem WIG20 do poziomu 1727 pkt. Z technicznego punktu widzenia, w krótkim terminie istotna będzie obrona pułapu 1700-1710 pkt - w przypadku przełamanie tego wsparcia rynek może zjechać w kierunku czerwcowego pobrexitowego dołka (1641 pkt).
Wtorkowa mizerna postawa WIG20 kontrastowała z silnym zachowaniem średnich i małych firm. Od rana indeksy mWIG40 i sWIG80 świeciły bowiem na zielono. Dysproporcja na linii blue chips vs. „misie" nie jest niczym nowym. Licząc od początku roku WIG20 stracił 7 proc., podczas gdy mWIG40 oraz sWIG80 zyskały odpowiednio 10,5 i 7,5 proc. Wśród analityków i zarządzających dominuje pogląd, że status quo utrzyma się najbliższych miesiącach.
W trakcie wtorkowej sesji kursy dziewięciu spółek z rynku podstawowego wspięły się na – co najmniej - roczne maksima. W tym elitarnym gronie nie zabrakło spółek z drugiej i trzeciej ligi w tym m.in. Wieltonu, Boryszewa oraz 11 bit Studios. Na rocznych dołkach znalazły się kursy ośmiu spółek m.in.: Wasko, Invisty, Redwood, Energoinstalu i Tesgasu.
We wtorek europejskie parkiety radziły sobie w kratkę. Inwestorzy wstrzymują odliczają dni do najbliższego posiedzenia Fedu, zaplanowanego na środę 21 września. Szansa na podwyżkę stóp są niewielkie, ale oczywiście niczego nie można wykluczyć. Z notowań kontraktów terminowych wynika, że prawdopodobieństwo ruchu sięga 22 proc., a grudniowe wyceniane jest aż na 58 proc.
Michał Błasiński