Od początku miesiąca indeks największych spółek stracił prawie 4 proc. W trakcie czwartkowej, niedanej sesji jego notowania zbliżyły się do pułapu okrągłych 1700 pkt.
Z technicznego punktu widzenia, ewentualne przełamanie tego wsparcia, będzie stanowić zapowiedź dalszych kłopotów. Kolejny dołek to poziom 1670 punktów, czyli minimum notowań z dnia ogłoszenia wyniku referendum w Wielkiej Brytanii. Problemem dla warszawskich byków jest także widoczna na wykresie techniczna formacja głowy z ramionami, która sugeruje spadki nawet do 1640 punktów.
W czwartek podobnie jak i w dłuższym horyzoncie Warszawa radziła sobie gorzej od giełd zachodnioeuropejskich. Jeszcze gorzej wygląda zestawienie z naturalnym punktem odniesienia, jakim są dla WIG20 rynki wschodzące i gromadzący je indeks MSCI Emerging Markets.
Lepiej od flagowego WIG20, prezentują się indeksy średnich (mWIG40) i małych spółek (sWIG80). W trakcie czwartkowej sesji, kursy aż 14 firm z rynku podstawowego wspięły się – na co najmniej – 12 miesięczny szczyt. Wiele z nich należy do segmentu „misiów". Są to m.in.: Amica, Budimex, Comarch, GTC czy Orbis. W trakcie dnia, na rocznym minimum znalazły się wyceny tylko czterech podmiotów z rynku głównego: Almy, Krakchemii, Laboprintu oraz PBS Finanse.
Spoglądając wprzód, wydaje się, że w październiku graczy najbardziej elektryzować będzie polityka lokalna, polityka banków centralnych (Fed, EBC, BoJ), kampania wyborcza w USA (debata Clinton – Trump) oraz obawy dotyczące kondycji włoskiego banku Monte Paschi di Siena oraz dwóch niemieckich gigantów: Deutsche Banku i Commerzbanku. Ten ostatni zapowiedział właśnie wstrzymanie wypłaty dywidendy oraz zwolnienie 9600 osób, czyli 1/4 załogi.