W poprzedniej dekadzie krótkie epizody deflacji na PPI zdarzały się 3-krotnie i kończyły się wyjściem zmiany rocznej indeksu cen produkcji przemysłowej na plus w lutym 2002, grudniu 2005 oraz maju 2010. W tych trzech przypadkach pierwsza podwyżka stóp RPP nadchodziła odpowiednio dwa lata i cztery miesiące później, rok i cztery miesiące później oraz sześć miesięcy później. W każdym z tych trzech ostatnich cykli pierwsza podwyżka stóp banku centralnego nadchodziła dopiero po dotknięciu lub przekroczeniu przez zmianę roczną CPI środka dopuszczalnego przez RPP przedziału wahań, czyli poziomu 2,5 proc. Obecnie dynamika CPI wynosi -0,5 proc. i wydawałoby się, że szybki wzrost o 3 pkt proc. jest niemożliwy. I zapewne jest, chociaż w poprzedniej dekadzie takie rajdy się zdarzały i nie zajmowały zbyt wiele czasu: gdy w 2004 roku ceny skoczyły po wejściu Polski do UE, wzrost rocznej dynamiki CPI o 3 pkt proc. zajął jedynie pięć miesięcy, w latach 2007–2008 zajęło to dziesięć miesięcy, zaś w latach 2010–2011 – dziewięć miesięcy.
Po tak długim okresie utrzymywania się w naszym kraju deflacji cenowej trudno sobie wyobrazić szybki wzrost wskaźników inflacji, który wymusiłby zagrażające wzrostowi gospodarczemu lub rynkowi akcji podwyżki stóp procentowych. Łatwiej taki scenariusz przedstawić dla USA. W przypadku tego kraju deflacja na poziomie CPI pojawiła się w ostatnim cyklu jedynie na chwilę na początku 2015 roku. Było to spowodowane krachem na rynkach towarowych. Ten czynnik nie wpływał jednak znacząco na zachowanie dynamiki „core CPI", czyli wskaźnika tempa inflacji nieuwzględniającego cen żywności i energii. Ten pozostał na poziomie powyżej +1,6 proc. r/r. W efekcie różnica między rocznymi zmianami CPI i „core CPI" osiągnęła w ubiegłym roku jeden z trzech najniższych poziomów minionego pokolenia (-1,9 pkt proc.). Niższe obserwowane były jedynie w 2009 oraz w 1986 roku. Obecnie dynamika CPI (we wrześniu była ona w USA najwyższa w tym roku i wyniosła +1,5 proc.) stopniowo dogania dynamikę „core CPI" i pozostaje w tyle już tylko o 0,7 pkt proc. Przypomina to sytuację z października/listopada 2009 oraz marca 1987. W pierwszym przypadku Wall Street przestraszyła się rosnącego tempa inflacji sześć–siedem miesięcy później w maju 2010 roku S&P 500 stracił podczas sesji 10 proc. w trakcie „Flash Crashu"). W drugim zajęło to siedem miesięcy.