Po trzech dniach solidnych spadków inwestorzy liczy, że w końcu dojdzie do odbicia na rynku akcji. Na pobożnych życzeniach tym razem się nie skończyło. Do odbicia faktycznie doszło, problem jednak w tym, że jego skala nie powala na kolana.
O tym, że o solidne wzrosty będzie ciężko świadczyć mógł już początek notowań. WIG20 sesję rozpoczął od 0,3 - proc. spadku i dopiero po godzinie handlu udało mu się wyjść na plus. W pewnym momencie zyskiwał nawet ponad 0,5 proc. Wydawało się, że od tego momentu droga do dalszych zwyżek stoi otworem. Nic bardziej mylnego. Tuż przed początkiem notowań w Stanach Zjednoczonych doszło bowiem do kolejnego zwrotu akcji. Indeks największych spółek znów zjechał pod kreskę. Na szczęście zielony kolor, który pojawił się zaraz po otwarciu notowań w Stanach Zjednoczonych podział na wyobraźnie inwestorów również w Warszawie.
W efekcie końcowy fragment notowań należał już do byków. WIG20 zyskał ostatecznie 0,5 proc. Po raz kolejny mieliśmy do czynienia z imponującą aktywnością inwestorów. Obroty na rynku akcji przekroczyły 1 mld zł.
Narzekać można oczywiście na skalę czwartkowych wzrostów. Tym bardziej, że na innych europejskich parkietach kolor zielony świecił jednak nieco mocniej. Tuż przed zamknięciem notowań niemiecki DAX zyskiwał 0,9 proc., z kolei francuski CAC40 był 0,7 proc. na plusie.
Trzeba jednak pamiętać, że nasz WIG20 ma za sobą naprawdę udane tygodnie. Wystarczy powiedzieć, że od początku roku zyskał ponad 14 proc. Przystanek w zwyżkach, czy też nawet kilkuprocentowa korekta wydaje się więc być czymś naturalnym.