Czwartkowa sesja na warszawskiej giełdzie zaczęła się bardzo optymistycznie. W pierwszych minutach handlu indeks największych spółek naszego parkietu zyskiwał nawet około 1 proc., co dawało nadzieję, że środowe spadki, były jedynie przerywnikiem we wzrostach. Im dłużej trwa jednak sesja tym teoria ta zaczyna się coraz mocniej chwiać. Nastroje na rynku są bowiem tak samo zmienne, jak dzisiejsza pogoda (przynajmniej w Warszawie). Z porannych wzrostów nic już nie zostało. Już przed południem WIG20 zjechał w okolice poziomu zamknięcia z wczoraj. Tutaj rozpoczęło się przeciąganie liny między popytem, a podażą.
Istnieją obawy, że walkę tę wygrają niedźwiedzie. Sprzyja im chociażby sytuacja na innych europejskich parkietach. Francuski CAC40 traci dziś około 0,7 proc. Niemiecki DAX jest 0,3 proc. pod kreską. A przed nami jeszcze start notowań w Stanach Zjednoczonych. Wczoraj początek handlu na Wall Street wypadł okazale, a mimo to warszawska giełda zaczęła w tym czasie zjeżdżać wyraźniej pod kreską. Pytanie co się stanie, kiedy i Amerykanie przystąpią do sprzedaży akcji. Kiedy już mowa o Stanach Zjednoczonych nie można oczywiście zapomnieć, że dzisiejszym wydarzaniem numer jeden na tamtejszym rynku będzie publikacja danych makroekonomicznych. Poznamy m.in. odczyty PKB za I kwartał.
Nie tylko WIG20 dziś prezentuje się słabo. Pod kreską jest również mWIG40, jak i sWIG80 chociaż w obu przypadkach przecena jest dość niewielka. Sięga około 0,1 proc.