Wzrostowy początek handlu nie wskazywał jednak na spadkowy scenariusz. Mobilizacja popytu z początkiem sesji wyniosła WIG20 ponad 1 proc. nad kreskę. Jak się później okazało, był to szczyt możliwości kupujących. Kolejne godziny handlu nieoczekiwanie przyniosły ochłodzenie nastrojów. Inicjatywę na rynku przejęli sprzedający, spychając główne wskaźniki pod kreskę, gdzie pozostały już do końca notowań. WIG20 zakończył dzień stratą 0,7 proc., walcząc do końca o utrzymanie poziomu 2400 pkt.
Słabość krajowych indeksów kontrastowała z kolorem zielonym obecnym na pozostałych europejskich rynkach akcji, gdzie inwestorzy przejawiali dużo większą ochotę do zakupów. Wzrost notowały też prawie wszystkie giełdy z naszego regionu, ale krajowe indeksy obrały inną drogę, marnując tym samym dogodną okazję do odbicia.
Nieoczekiwany zwrot akcji na warszawskich indeksach zawdzięczamy przede wszystkim pogorszeniu nastrojów wokół banków. Poranne zwyżki w sektorze szybko ustąpiły miejsca spadkom. Outsiderem w tym gronie był BZ WBK, któremu zaszkodziła informacja o sprzedaży pakietu akcji, należącego do Deutsche Banku. Sprzedający byli też aktywni na papierach PKO BP i Pekao. Spora grupa dużych spółek oparła się jednak przecenie. Prym w tym gronie wiodły akcje JSW. Kroku próbowały im dotrzymać walory KGHM, wspierane zwyżkami cen miedzi, ale ostatecznie roztrwoniły przewagę z początku sesji. Negatywne nastroje też dały znać o sobie w na szerokim rynku, zabierając w wielu przypadkach znaczną część porannych zysków.
Pogorszenie nastrojów na giełdzie negatywnie wpłynęło na notowania złotego. Na koniec piątkowych notowań za euro płacono 4,16 zł, a dolar wyceniany był po 3,34 zł.