Piotr Neidek, analityk techniczny DM mBanku
Zeszłotygodniowe wydarzenia zarówno na GPW jak i Wall Street zapadną na długo w pamięci inwestorów. Z jednej strony pojawiła się bardzo silna aprecjacja warszawskich indeksów, której skala nawiązuje do początków hossy z grudnia 2016.r. Z drugiej zaś na wykresie WIGu uwidoczniła się tygodniowa luka hossy, która posiada właściwości magnetyczne i zgodnie z obserwacjami na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat istnieje ponad 90% prawdopodobieństwo jest domknięcia. Na uwagę zasługuje fakt, iż zarówno WIG jak i WIG20 wyhamowały lipcową zwyżkę na wysokości tygodniowych EMA, co w połączeniu z korekcyjnym charakterem ostatniej aprecjacji generuje ryzyko spadków i zejścia w stronę minimów powstałych w ubiegły poniedziałek. Nie jest powiedziane, że miałoby to nastąpić już teraz, gdyż byki zapewne będą chciały ponowić atak ostatnich maksimów, jednakże zgodnie z teorią magnetyczności luk początek spadkowej fali powinien wypaść nie później niż w trzecim tygodniu sierpnia.
Ubiegły tydzień to także okres niecodziennych wydarzeń na Wall Street, mianowicie w drugiej połowie ubiegłego tygodnia doszło do największej, jednodniowej ucieczki kapitału z akcjonariatu jednej spółki. Akcje Facebook'a zostały przecenione jednego dnia o prawie 20%, czego efektem było wyparowanie z rynku około 120mld dolarów. Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat zdarzały się już przypadki, że największe spółki traciły po kilkadziesiąt miliardów dolarów z kapitalizacji rynkowej podczas jednej sesji, jednakże takie wydarzenia miały miejsce podczas okresów bessy – albo na jej początku albo w trakcie jej nakręcania się. Należy zauważyć, że w tym roku przypadek Facebook'a nie jest odosobniony (takich jednorazowych tąpnięć jest co najmniej 4) zatem należałoby zadać sobie pytanie, ile jeszcze DJIA oraz S&P500 mają przestrzeni do wzrostów i czy panika wśród akcjonariuszy największego portalu społecznościowego nie jest zwiastunem zmiany trendu na Wall Street?
Marek Jurzec, analityk DM BDM
Piątek przyniósł stabilizację nastrojów po całkiem udanym tygodniu. Zarówno obroty jak i zmienność nie imponowały, warto natomiast zwrócić uwagę na miejsce w którym doszło do zatrzymania wzrostów. Jest dokładnie poziom 38% zniesienia Fibo spadku trwającego od stycznia tego roku. Nieco powyżej znajdują się lokalne maksima z maja i kwietnia. Pokonanie tych poziomów oznaczałoby powrót dominacji byków w dłuższym terminie. Skala ostatnich wzrostów sugeruje jednak, że w najbliższych dniach możemy mieć do czynienia z realizacją zysków, choć korekta może także przybrać charakter małej konsolidacji. Najbliższym wsparciem dla WIG20 jest poziom 2200 pkt. jest to także mniej więcej połowa dystansu między obecnymi poziomami, a minimum z przełomu czerwca i lipca. O poranku nastroje są raczej niedźwiedzie. Wyraźnie tracą kontrakty zarówno na europejskie jak i amerykańskie indeksy. Dlatego należy zakładać, że start notowań na GPW także będzie spadkowy. Tym bardziej, że strona popytowa ma z czego oddawać. Ze strony danych makro nie będziemy mieli dziś zbyt wielu impulsów do ruchów na indeksach, więc warszawski parkiet powinien się poruszać w rytm nastrojów na światowych rynkach, a te przynajmniej o poranku nie są najlepsze.