Foto: GG Parkiet

WIG20 od dwóch dni nie mógł bowiem zabrać się do odrabiania strat po czwartkowej zniżce o 1,8 proc. Ponadto w poniedziałek mimo obiecującej próby odbicia dzień zakończył się na poziomie neutralnym, a długi górny cień dziennej świecy wskazywał na rosnącą siłę podaży. Przy tym wszystkim indeks znajdował się w pobliżu ważnego poziomu – 2348 pkt, czyli pułapu, który oddziela dwa szczyty budowanej na wykresie formacji podwójnego szczytu. Gdyby bariera ta pękła, mielibyśmy techniczny sygnał sprzedaży z zasięgiem zniżki do 2280 pkt. Jakby tego było mało, od strony fundamentalnej atmosferę niepewności podkręcały trzy czynniki: głosowanie w sprawie brexitu, sprawa paraliżu rządu w USA oraz początek rozmów USA–Chiny. Można jednak powiedzieć, że WIG20 sprostał wyzwaniu, bowiem zaczął sesję 8 pkt powyżej poprzedniego zamknięcia. Na dobrym otwarciu się jednak skończyło. Pierwsze takty sesji pokazały, że podaż wciąż jest w przewadze. Taka sytuacja utrzymywała się do godz. 14 i do tego momentu WIG20 zdążył spaść do 2356 pkt. Było to o tyle niepokojące, że indeksy na zachodzie Europy mocno zyskiwały – DAX i CAC40 rosły po ok. 1 proc. Z drugiej strony byki można było usprawiedliwiać tym, że kalendarium makro było niemal puste. Wyglądało już na to, że wtorek będzie miał podobny przebieg jak poniedziałek i z wyższego otwarcia zostanie tylko górny cień świecy. Na szczęście przed godz. 15 popyt przypomniał sobie o naszym rynku. WIG20 ruszył dynamicznie w górę i w porywach rósł do 2377 pkt. Ostatecznie indeks blue chips zakończył dzień zwyżką o 0,7 proc., do 2370 pkt, i oddalił ryzyko wyjścia dołem ze wspomnianej na początku formacji. ¶