Niedźwiedzie wciąż nie odpuszczają GPW, choć oczywiście warszawska giełda nie jest osamotniona w spadkach – w poniedziałek mało która europejska giełda zdołała się oprzeć sprzedającym. Na GPW dzień zaczął się dość spokojnie. WIG20 przez I połowę dnia oscylował wokół piątkowego zamknięcia, czyli między 2190 a 2195 pkt. Na tle głównych europejskich rynków nie był to zły wynik. W tym czasie niemiecki DAX traci 0,8 proc., a francuski CAC40 0,59 proc. Sytuacja giełd pogorszyła się jednak po południu, gdy stało się jasne, że o wiele bardziej prawdopodobne jest zaostrzenie tzw. wojny handlowej między USA a Chinami niż jakiś kompromis w tej sprawie. Co więcej, ostrze tego konfliktu zaczyna się coraz bardziej kierować w stronę Europy.

W efekcie około godziny 14.00 WIG20 runął w okolice 2160 pkt, a zaraz potem ustanowił dzienne minimum na poziomie 2154 pkt. W samej końcówce sesji kupującym udało się część tego spadku odrobić. Ostatecznie indeks dużych spółek stracił 19 pkt, co oznaczało spadek o 0,86 proc. Zamknięcie sesji wypadło oczywiście niżej niż w czwartek (w piątek WIG20 lekko wzrósł), a na wykresie ukształtowała się świeca młot. Jednocześnie okolice wokół 2150 pkt, które WIG20 testował w poniedziałek, to dość silna strefa wsparcia. Może być to zatem okazja do uspokojenia sytuacji wśród dużych spółek.

Foto: GG Parkiet

Warto odnotować coraz bardziej skomplikowaną sytuację średnich firm. W poniedziałek mWIG40 stracił 1,28 proc., a kurs dość szybko dotarł w okolice dołka z przełomu grudnia i stycznia. Co to oznacza? Mimo solidnych pierwszych trzech miesięcy w wykonaniu średniaków dorobek mWIG40 od początku roku stopniał już do 0,23 proc. Na tym tle lepiej prezentują się maluchy, choć w poniedziałek również na wykresie sWIG80 wyrysowała się czarna świeca. ¶