Szybko się jednak okazało, że było to wszystko, na co było stać kupujących. Pod coraz większym naporem podaży w kolejnych godzinach handlu główne krajowe indeksy zostały zepchnięte pod kreskę, gdzie dotrwały do końca sesji, pogłębiając jedynie dzienną stratę. Dopiero na samym finiszu notowań udało się ją trochę zmniejszyć do nieco ponad 0,8 proc. w przypadku WIG20. To jednak wystarczyło, by wyznaczyć nowy tegoroczny dołek notowań.
Negatywne nastroje korespondowały z sytuacją na największych europejskich rynkach akcji, gdzie niedługo po starcie notowań inicjatywę przejęli sprzedający. Straty nie były jednak przesadnie duże. Co więcej, z dobrej strony zaprezentowały się rynki z naszego regionu, gdzie panowały zupełnie inne nastroje niż w Warszawie. Na akcje notowane w Moskwie, Pradze czy Budapeszcie chętnych nie brakowało, co przełożyło się na umiarkowanie wysokie zwyżki indeksów.
Krajowe indeksy ciągnęły w dół przede wszystkim spółki z branży wydobywczej KGHM i JSW, których notowania zaliczyły solidne spadki. W efekcie ich kursy znalazły się na poziomach nienotowanych od 2016 r. Wybiórczym zainteresowaniem inwestorów cieszyły się banki. Niewielki popyt pojawił się na papierach PKO BP i Pekao, podczas gdy pozostali przedstawiciele sektora poddali się przecenie. Straty z końcówki ubiegłego tygodnia próbowały odrabiać spółki energetyczne, ale tylko Tauron utrzymał przewagę do końca sesji.
Minorowe nastroje panowały na szerokim rynku akcji. Większość mniejszych firm zakończyła sesję pod kreską. ¶