Czwartkowa sesja znowu zaczęła się od solidnych zwyżek. WIG20 już na starcie był ponad 1 proc. nad kreską, a byki zdawały się dopiero rozpędzać. W pewnym momencie indeks największych spółek zyskiwał grubo ponad 2 proc., a wzrostowej stawce przewodził sektor bankowy z PKO BP na czele, który to wyraźnie zyskiwał po publikacji wyników za I kwartał. Nie minęła jednak połowa sesji, a na tym sielankowym obrazie pojawiły się pierwsze rysy. Skala zwyżek wyraźnie wyhamowała i widmo realizacji scenariusza ze środy zajrzało w oczy inwestorom. Pierwszy kryzys udało się jednak w miarę szybko opanować. Oznaczało to, że WIG20 zyskiwał już „tylko" 1,8 proc., co i tak jednak stawiało nas w gronie liderów europejskiego wyścigu. Prawdziwe trzęsienie ziemi miało jednak dopiero nadejść.
Wstrząsy sejsmiczne pojawiły się przed godz. 15.00, kiedy to Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała się na kolejną już obniżkę stóp procentowych. W efekcie stopa referencyjna została obniżona z 0,5 do 0,1 proc. Tego ruchu mało kto się spodziewał. Skala zniszczeń na warszawskim parkiecie rosła z każdą chwilą. Mocno ucierpiały przede wszystkim banki. W krótkim czasów pokaźne zwyżki w sektorze zamieniły się w mocne spadki. Wsparciem dla całego rynku była jedynie postawa inwestorów w Stanach Zjednoczonych, którzy w najlepsze kontynuowali zakupy.
Ostatecznie popyt wyszedł obronną ręką, ale WIG20 zyskał „tylko" 0,6 proc. ¶