Szał zakupów na innych europejskich rynkach w połączeniu z pustym kalendarzem makroekonomicznym, który mógłby zmącić spokój inwestorów, to było jednak za mało, aby przekonać inwestorów na GPW do większych zakupów.
Od początku dnia nasz rynek raził słabością. Już w pierwszych minutach handlu widać było, że inwestorzy nie mają pomysłu, jak rozegrać sesję. W związku z tym przez długi czas mieliśmy do czynienia z męczącym przeciąganiem liny. Jedynym pozytywem było to, że WIG20 przez długi czas utrzymywał się mimo wszystko nad kreską. Niestety, mijały kolejne godziny, a byki ani myślały iść za ciosem. Kontrastowało to z zachowaniem innych rynków. Szczególnie mocno prezentował się niemiecki DAX, który w ciągu dnia zyskiwał nawet około 4 proc., nadrabiając tym samym poniedziałkowe zaległości (nie było wtedy sesji w Niemczech). Ponad 2-proc. wzrost notowały także rynki hiszpański, francuski czy też rosyjski.
Nadzieją byli dla nas Amerykanie. Ci jednak ostrożnie podeszli do dalszych zakupów, a to ostatecznie pogrzebało szanse na to, żeby WIG20 rzucił się w pogoń za resztą Europy. Mało tego... nad naszym rynkiem pojawiło się ryzyko przeceny. Do ostatniej chwili trwała walka między popytem a podażą. Ostatecznie batalię wygrały byki. WIG20 zyskał 0,2 i zamknął notowania na poziomie 1736 pkt. Jego głównym hamulcowym był CD Projekt, którego akcje potaniały o 2,2 proc.