Do tego doszły też wyraźne spadki na Wall Street. Wydawało się, że w takich warunkach jedynym scenariuszem na wtorek będzie również wyprzedaż akcji na GPW. Z dużej chmury mały deszcz. Owszem, kolor czerwony pojawił się, ale tylko na chwilę.
Spadki obserwowaliśmy właściwie jedynie na początku notowań. WIG20 w pierwszych minutach handlu tracił około 0,4 proc., co biorąc pod uwagę wspomniane wcześniej czynniki, a także fakt, że od przeceny zaczął się dzień na innych europejskich parkietach, było łagodnym wymiarem kary. Przewaga podaży nie trwała jednak długo. Niedźwiedzie, zamiast pójść za ciosem, zapadały w jesienny sen, co skrzętnie zostało wykorzystane przez popyt. Po dwóch godzinach od rozpoczęcia notowań po spadkach pozostało już tylko wspomnienie. W pewnym momencie WIG20 rósł o blisko 1 proc. Przed rozpoczęciem sesji taki wynik można byłoby „brać w ciemno". Warto jednak dodać, że mocnym wsparciem rynku okazały się dane dotyczące produkcji przemysłowej, która zaskoczyła in plus we wrześniu.
Byki zdawały się kontrolować sytuację. Oczywiście pojawił się moment zwątpienia, w szczególności kiedy DAX zaczął wyraźniej tracić na wartości, jednak była to tylko chwila. Wejście do gry inwestorów w Stanach Zjednoczonych i wyraźne wzrosty na tamtejszym rynku dodały skrzydeł bykom. Popyt odzyskał wigor i do końca dnia kontrolował sytuację. Ostatecznie WIG20 zyskał 0,5 proc. ¶