Kiedy skończy się tegoroczna zadyszka WIG-u?

Inwestycje › Nie brakuje argumentów za tym, że – mimo trwającej od stycznia stagnacji – flagowy indeks GPW ma ciągle przed sobą szczyt hossy rozpoczętej przed ponad rokiem.

Aktualizacja: 25.04.2021 11:01 Publikacja: 25.04.2021 10:12

Kiedy skończy się tegoroczna zadyszka WIG-u?

Foto: Fotorzepa, Grzegorz Psujek

Najszerszy z głównych indeksów GPW, czyli WIG, nie może się póki co pochwalić rewelacyjnymi osiągnięciami w tym roku. Nie licząc udanych pierwszych dni stycznia, benchmark właściwie stoi w miejscu. Jakie czynniki wspierają WIG w próbach zakończenia tej frustrującej zadyszki, a jakie są przeszkody na drodze do wznowienia hossy trwającej od dołka pandemicznego krachu z marca 2020 r.?

Rynki wschodzące szansą i przeszkodą zarazem

Wydaje się, że jednym z najważniejszych czynników uniemożliwiających wybicie górą z kilkumiesięcznej konsolidacji jest zadyszka rynków wschodzących. Indeks MSCI Emerging Markets od połowy lutego przeżywa przedłużającą się korektę, która w pierwszym etapie przybrała postać przeceny, a później stabilizacji. Pocieszające jest to, że w kształcie wykresu fani analizy technicznej dopatrzyć się mogą formacji spodka, która uznawana jest za oznakę stopniowej poprawy nastrojów. Gdyby korekta na emerging markets miała się wreszcie zakończyć, byłby to bez wątpienia sygnał do wejścia WIG w kolejną falę hossy.

Skoro mowa o relacji między koniunkturą na GPW i na rynkach wschodzących, to warto spojrzeć na bardziej długoterminowy kontekst sytuacji. W drugiej części wykresu pokazujemy, że jeśli bazować na tradycyjnej korelacji łączącej WIG i MSCI EM, rodzimy indeks wydaje się mieć ciągle spore (rekordowe) zaległości.

Niskie wyceny

Skoro już o wycenach mowa, warto przytoczyć nasze obserwacje sprzed tygodnia dotyczące wskaźnika CAPE (cyklicznie skorygowany P/E). Jak pokazaliśmy w tamtej analizie, GPW w ostatnich latach stała się jednym z najniżej wycenianych rynków wschodzących (i ogółem wszystkich rynków). Na koniec marca CAPE wynosił 10,6. Dla porównania, w okolicy szczytów pamiętnej wielkiej hossy w 2007 r. wskaźnik ten przekraczał 30.

Polskie akcje cechują się też głębokim z historycznego punktu widzenia dyskontem względem indeksu rynków wschodzących, jeśli chodzi o klasyczny wskaźnik ceny do wartości księgowej (P/BV). Na koniec marca w przypadku MSCI EM było to 2,09, podczas gdy w przypadku analogicznego indeksu MSCI dotyczącego polskiego rynku – zaledwie 1,22.

Prognozowany cykliczny skok zysków spółek

Bessa trwająca na GPW od stycznia 2018 r., która w najgorszym momencie (marzec 2020 r.) pogrążyła WIG łącznie o ponad 40 proc., była ściśle skorelowana (nawet jeśli początkowo nie było to widoczne) z postępującym pogarszaniem się wyników finansowych spółek z tego indeksu. Według danych Bloomberga zysk na akcję (EPS, earnings per share) łącznie odchudził się w tamtym okresie o prawie 60 proc. (!).

Chociaż na razie w danych historycznych tego nie widać (EPS za ostatnich 12 miesięcy ledwie drgnął w górę), to z prognoz zebranych przez Bloomberga wynika, że WIG stoi w obliczu dramatycznej poprawy wyników finansowych. EPS prognozowany na ten rok ma być o przeszło 100 proc. większy niż w bardzo słabym, pandemicznym 2020 r., a w kolejnych latach zyski mają dalej rosnąć, w spokojniejszym tempie (10–11 proc.).

Z podobnymi przypadkami gwałtownej poprawy wyników firm inwestorzy mieli już do czynienia w latach 2017 i 2009–2010. Jakie wnioski można wysnuć na podstawie tamtych epizodów? Naszym zdaniem reguła jest następująca: cykliczne fale hossy kończyły się nie wcześniej, niż EPS powrócił w okolice poprzedniego, przedrecesyjnego szczytu. Wygląda, że na to mamy jeszcze czas.

Wskaźniki makroekonomiczne ciągle z potencjałem...

Podczas gdy bessie na GPW trwającej od stycznia 2018 do marca 2020 r. towarzyszył stopniowy spadek monitorowanych przez nas wskaźników koniunktury gospodarczej, takich jak unijny ESI (Economic Sentiment Indicator) czy też globalny OECD CLI (Composite Leading Indicators), to od roku obserwujemy proces odwrotny. Po załamaniu barometry makroekonomiczne wystrzeliły w górę. Dobra wiadomość jest ciągle taka, że nie osiągnęły jeszcze pułapów, przy których wygasały poszczególne fale hossy na GPW. Przykładowo wspomniany ESI w marcu osiągnął poziom dokładnie 100 pkt, ale np. na początku 2018 r. (poprzedni szczyt hossy) zawędrował powyżej 114 pkt. Z kolei w 2011 r. szczyt ustanowił na poziomie 107,1 pkt. Do tych wartości jeszcze więc sporo brakuje. Podobnie sytuacja wygląda, jeśli chodzi o wskaźnik OECD. Będziemy trzymać rękę na pulsie i obserwować postępy w tej dziedzinie w kolejnych miesiącach.

...podobnie jak techniczne

Dokładnie taką samą obserwację mamy, jeśli chodzi o strukturę techniczną hossy. Stosowany przez nas popularny wskaźnik (oscylator) RSI w wersji opartej na danych miesięcznych na koniec marca osiągnął 56 pkt, a w chwili pisania artykułu jest w okolicy 58 pkt za kwiecień. Tymczasem żadna z historycznych fal hossy na GPW nie dobiegła końca, zanim miesięczny RSI znalazł się w przedziale od 66 (2011 r.) do aż 85 pkt (2007 r.). Ciągle dostrzegamy tu zatem potencjał w średnim terminie.

Polityka monetarna na świecie sprzyja...

Wspomniana bessa na GPW w latach 2018–2020 doskonale wpisała się w rozpoczęte wcześniej i postępujące konsekwentnie zacieśnianie monetarne, przede wszystkim przez amerykańską Rezerwę Federalną. Długa seria podwyżek stóp procentowych i wycofanie się z QE, a potem odchudzanie bilansu przez Fed, stanowiły doskonałą pożywkę dla niedźwiedzi na warszawskiej giełdzie. Dobra wiadomość jest taka, że na razie obecna sytuacja w niczym nie przypomina tamtych procesów. Banki centralne póki co utrzymują ultragołębią retorykę, stopy procentowe na niskich pułapach, kontynuują QE w bezprecedensowej skali.

W zjawiska te wpisuje się sytuacja monetarna w rodzimej gospodarce, gdzie rekordowa realna nieopłacalność lokat bankowych sprzyja poszukiwaniu alternatywy. Kto wie, może część tych niepracujących pieniędzy trafi za pośrednictwem np. funduszy mieszanych również na rynek akcji?

...podobnie jak słaby złoty

Można zaryzykować tezę, że historyczne fale hossy na GPW dobiegały końca po falach umocnienia złotego i wejściu tzw. realnego efektywnego kursu PLN (REER, pokazuje kurs względem koszyka walut ważonego udziałami w strukturze handlu, skorygowany o inflację) na co najmniej kilkuletnie maksima. Tymczasem według danych BIS (za marzec) kurs REER jest niewiele powyżej dołka z czasu koronakrachu. Czyli nawet po uwzględnieniu relatywnie wysokiej inflacji w Polsce złoty pozostaje dość tani.

Reasumując, ciągle sporo czynników zdaje się przemawiać za tym, że WIG nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i po okresie zadyszki trwającej już od stycznia zdoła wznowić hossę. Sygnałem do takiego rozwoju wydarzeń byłoby zakończenie korekty na rynkach wschodzących.

Giełda
Na GPW znów robi się czerwono. Kulą u nogi jest dzisiaj firma LPP
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Giełda
GPW czeka na nowy impuls
Giełda
Wokół zwyżki, a krajowy rynek dalej swoje
Giełda
Analiza poranna – Dziś inflacja z USA
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Giełda
WIG20 z podwójnym szczytem. Prawie 20-proc. przecena 11 bit studios
Giełda
Indeksy w Warszawie nie palą się do korekty