W lipcu rentowności polskich obligacji skarbowych spadły do jak dotąd najniższych w tym roku poziomów, a spadki dochodowości papierów dziesięcioletnich zatrzymały się dopiero w okolicach 5,3 proc. To pułap najniższy od około roku, czyli zanim jeszcze doszło do ostatnich podwyżek stóp procentowych. Dziś oczywiście mowa jest już o nadchodzących obniżkach kosztu pieniądza, a nie zacieśnianiu polityki monetarnej, aczkolwiek oczekiwania rynku wyrażone notowaniami papierów skarbowych wydają się dość optymistyczne. Powstaje pytanie, czy RPP będzie mogła spełnić oczekiwania rynku i w związku z tym, jak dalej mogą kształtować się notowania obligacji skarbowych.
Najlepsze za nami
Po ostatnim posiedzeniu RPP prezes Adam Glapiński ogłosił koniec cyklu podwyżek i zapowiedział pierwszą obniżkę we wrześniu, choć trudno powiedzieć jakiej skali. Jak wskazują zarządzający, rynek kontraktów terminowych na WIBOR przewiduje oczekiwany spadek stóp do 5,40 proc. w ciągu sześciu miesięcy wobec 6,75 proc. obecnie. Rajd na rynku obligacji, jaki obserwowaliśmy w I połowie lipca, wywindował wyniki funduszy dłużnych. Po siedmiu miesiącach średnie wyniki funduszy obligacji skarbowych długoterminowych zbliżyły się już do 10 proc., z kolei krótkoterminowych przekroczyły 6 proc. Oznacza to, że w samym tylko lipcu notowania tego typu portfeli poprawiły się o przynajmniej 1–2 proc.
– Na początku roku komunikowaliśmy, że przekroczenie szczytu inflacji w połączeniu ze spowolnieniem gospodarczym tworzą idealne środowisko do inwestowania w obligacje – przypomina Jarosław Leśniczak, dyrektor biura alokacji i instrumentów dłużnych z TFI PZU. Jak dodaje, w scenariuszu bazowym zespół TFI PZU spodziewał się niemal dwucyfrowych zysków funduszy dłużnych. – Po siedmiu miesiącach można powiedzieć, że już to osiągnęliśmy. Zasadne zatem jest pytanie, czego możemy się jeszcze spodziewać w tym roku. Moim zdaniem zarówno środowisko, jak i perspektywy pozostaną nadal korzystne – podkreśla Leśniczak. Jak ocenia, co prawda rynek wycenił już znaczną skalę obniżek stóp procentowych w Polsce, wobec czego nie należy już liczyć na zyski wynikające z umocnienia cen obligacji. – Jednak pamiętajmy, że urok papierów dłużnych polega także na regularnym płaceniu kuponów. Zyski nie muszą być już tak szybkie, ale bieżący poziom rentowności powinien wystarczyć, aby stopy zwrotu funduszy dłużnych w całym 2023 r. przekroczyły magiczną barierę 10 proc. – zakłada Leśniczak.
W ocenie Igora Lenarta, zarządzającego BNP Paribas TFI, wydaje się, iż fundusze dłużne mają jeszcze potencjał generowania zysków w tym roku. – Dużo będzie zależeć od tempa spadku dynamiki inflacji oraz tego, jak uczestnicy rynku przełożą to tempo na oczekiwania dotyczące poziomu stóp procentowych w Polsce – tłumaczy. Według niego dodatkowym czynnikiem wspierającym może być sytuacja rynków bazowych. – Zbliżamy się do końca cykli zacieśniania polityk monetarnych zarówno w USA, jak i strefie euro. Powinno to wspierać wyceny instrumentów dłużnych na tych rynkach, na czym mogą skorzystać również rodzime obligacje skarbowe – przewiduje zarządzający BNP Paribas TFI.