Czy rozglądać się za innymi niż Polska rynkami wschodzącymi?

Ostatnie lata przypomniały, że przemiany na świecie mogą być bodźcem do dynamicznego wzrostu gospodarki i lokalnego rynku akcji, ale nieraz sprawiają też spory zawód inwestorom. Nie tylko z tej perspektywy Polska mimo wszystko wygląda atrakcyjnie.

Publikacja: 11.06.2025 06:00

Czy rozglądać się za innymi niż Polska rynkami wschodzącymi?

Foto: AdobeStock

Portfel rynków wschodzących raczej się nie sprawdza. A pojedyncze kraje? W długim terminie warto zostać nad Wisłą.

WIG20 to mały DAX

Spora część inwestorów z góry skreśla pomysł inwestowania w portfel rynków wschodzących, wychodząc z założenia, że jest to zbiór na tyle różnorodnych organizmów gospodarczych, iż jako całość nie będą w stanie dać właściwie żadnej przewagi. Wydawać by się mogło, że portfel rynków wschodzących może być dziś jednym z ciekawszych pomysłów dla inwestorów szukających większych zwrotów ze względu na wzrost gospodarczy, osłabienie dolara, demografię czy rozwój technologii. Jak wygląda rzeczywistość? Niestety historyczne wyniki nie przemawiają za inwestycjami w rynki wschodzące jako całość. Średnia stopa zwrotu funduszy akcji globalnych rynków wschodzących oferowanych przez krajowe TFI w okresie ostatnich dziesięciu lat to ledwie 13 proc., czyli ponaddwukrotnie mniej od najbezpieczniejszych funduszy obligacji.

W ostatnim dziesięcioleciu fatalnym czasem był rok 2022, kiedy fundusze akcji globalnych rynków wschodzących traciły średnio 18,6 proc. Zdarzały się jednak i takie lata, jak 2017 czy 2019, kiedy to zyski były dwucyfrowe.

Ale ten rok może być właśnie tym udanym. Przeciętny wynik funduszy akcji globalnych rynków wschodzących na ten moment przekracza już 7 proc. Zdecydowanie lepiej radzi sobie węższa grupa, czyli akcji europejskich rynków wschodzących, która notuje już ponad 23 proc. zysku, a to najlepszy wynik, jeśli chodzi o fundusze akcji. Konkurować z nimi mogą tylko portfele metali szlachetnych.

Można jednak próbować ustrzelić tzw. czarnego konia. Stąd w ofertach TFI pojawiały się portfele skupione na pojedynczych krajach czy regionach, np. Ameryce Łacińskiej, Turcji, Chinach, Rosji, a ostatnio także i Indiach.

To właśnie Indie wskazywane są w ostatnim czasie jako główny konkurent Chin. Jak mówi Andrzej Bieniek, dyrektor inwestycyjny w Esaliens TFI, gospodarka Indii napędzana jest dużą populacją, rosnącą klasą średnią i reformami gospodarczymi, sprzyjającymi biznesowi. W tym regionie ciekawym miejscem do inwestycji może być także Wietnam, przyciągający producentów niskimi kosztami pracy. – W Ameryce Łacińskiej warto zwrócić uwagę na Meksyk, beneficjenta trendu nearshoringu, czyli przenoszenia produkcji bliżej rynków zbytu w USA, co stymuluje eksport i inwestycje. Z kolei w Afryce Egipt ma potencjał dzięki reformom fiskalnym i infrastrukturalnym, choć warto pamiętać o ryzyku politycznym – podkreśla Bieniek.

Ekspert Esaliens TFI przyznaje jednak, że na Starym Kontynencie to Polska wciąż wygląda atrakcyjnie.

Historia ostatnich lat jasno pokazała jednak, że inwestowanie w pojedyncze rynki wschodzące nieraz może się okazać nawet jeszcze gorszym rozwiązaniem od portfela rynków wschodzących. Stąd decyzje o likwidacji np. funduszy akcji tureckich czy rosyjskich. Może więc z perspektywy polskiego inwestora część kapitału przeznaczonego na ryzykowne inwestycje pozostawić w krajowych spółkach?

– Generalnie nie jestem zwolennikiem inwestowania w rynki wschodzące. Analiza danych historycznych wskazuje, że w przeliczeniu na twardą walutę rynki te w długim okresie nie przynoszą godziwych zysków – zauważa Piotr Zagała, zarządzający BNP Paribas TFI. Co jest przyczyną? – Przyznam, że jest to temat wart pracy doktorskiej. Moja pierwsza myśl – zbyt duży udział spółek państwowych (jak wiemy, co wspólne, to często niczyje) oraz prawodawstwo, które nie chroni w wystarczający sposób interesu inwestorów mniejszościowych – wskazuje. – Jestem gorącym zwolennikiem rynku w USA, gdzie po prostu modne jest lokowanie prywatnego majątku na giełdzie – dodaje Zagała. Jak zauważa, polski rynek też przynosił niski dochód w długim okresie, nim… staliśmy się rynkiem rozwiniętym. Patrząc na to, jak wygląda gospodarka naszego kraju, jak dobrze zarządzanych jest wiele naszych spółek, zupełnie nie rozumiem, dlaczego wciąż jesteśmy zaliczani do grona krajów rozwijających się. I tak – polecam nasz rynek w długim okresie, gdyż jesteśmy takim quasi-rynkiem niemieckim. WIG20 to taki mały DAX. A DAX to jedyny znany mi indeks, poza rynkiem w USA, który w długim okresie przynosi godziwą stopę zwrotu – przekonuje Zagała.

Polska w bloku

W opublikowanym we wtorek raporcie analitycy Banku Pekao zauważają, że polska gospodarka przez ostatnie dekady rosła systematycznie, szybko i w sposób zrównoważony. „Dzięki temu zniwelowała dużą część luki rozwojowej do państw tzw. starej UE, niektóre z nich przeganiając. Uważamy, że ten proces będzie kontynuowany w najbliższej dekadzie” – czytamy.

Według Banku Pekao wzrost gospodarczy Polski będzie też bardziej zrównoważony. „Oprócz eksportu i konsumpcji prywatnej większą rolę będą odgrywać inwestycje” – podano. W samym 2025 r. analitycy Pekao spodziewają się ponad 4-proc. dynamiki wzrostu gospodarczego.

W krótkim i średnim terminie, jak wskazuje Michał Szymański, prezes VIG/C-Quadrat TFI, Polska jest wymieniana jako jeden z beneficjentów deglobalizacji w jej obecnej formie. – Polska nie ma istotnego eksportu do USA, choć mają go Niemcy – nasz największy rynek eksportowy. Oczekuje się, że deglobalizacja w jej obecnej formie, stymulowana przez agresywną politykę Rosji i Chin oraz zapowiadaną obecnie politykę celną USA, premiuje kraje należące do dużych sojuszy i bloków gospodarczych. Do takich należy Polska będąca w Unii Europejskiej i NATO, mająca ponadto przewagi kosztowe w relacji do większości krajów UE – mówi. – Tym samym jest beneficjentem nearshoringu – jednej z konsekwencji deglobalizacji czy też regionalizacji. W tym kontekście w trudniejszej sytuacji znajdują się kraje rozwijające się Azji Południowo-Wschodniej – twierdzi Szymański.

Jak wskazuje prezes VIG/C-Quadrat TFI, krajowy rynek akcji i obligacji jest pod wpływem nie tylko kwestii strategicznych, ale też sytuacji bieżącej, co dobrze obrazował maj. – Niepewność polityczna wyhamowała wzrosty. Po dużych wzrostach od początku roku rynek dojrzał do korekty. W średnim terminie sytuacja po wyborach prezydenckich implikuje raczej tendencje do zwiększania wydatków rządowych i deficytu, co może być dobre dla rynku akcji, a niekoniecznie korzystne dla rynku obligacji skarbowych. No chyba że dojdzie np. do podniesienia podatku bankowego, a sektor bankowy stanowi około jednej trzeciej kapitalizacji naszego rynku akcji – mówi.

Fundusze inwestycyjne
Wierzymy w polskie obligacje skarbowe
Fundusze inwestycyjne
Pięć błogich lat funduszy polskich akcji
Fundusze inwestycyjne
Miesiąc akcji amerykańskich, ale polskie wciąż kontrolują górę tabeli
Fundusze inwestycyjne
Nasze akcje prawie jak złoto
Fundusze inwestycyjne
Echo amerykańskich taryf będzie się odbijać jeszcze miesiącami
Fundusze inwestycyjne
Fundusze pasywne nabierają masy. Te na bitcoina tuż-tuż