Złoto miało być w tym roku hitem. Jak na razie zanotowało jednak falstart.
Otoczenie sprzyja
Dawno nie mówiło się o złocie tak dużo jak w ostatnich miesiącach. Za nami około dwóch lat wzrostu notowań kruszcu, jednak przez kilka poprzednich lat złoto pozostawało w cieniu. Marny był szczególnie rok 2013. Na przełomie lat 2015/2016 uncja złota kosztowała nawet poniżej 1100 dolarów (dolar kosztował wtedy ponad 4 zł).
W poprzednim roku cena kruszcu wspięła się jednak na najwyższe poziomy w historii, przekraczając w sierpniu próg 2050 dolarów za uncję. Od tego czasu notowania złota raczej zniżkują i sięgają obecnie 1855 dolarów.
Większość zarządzających czy analityków widzi przyszłość złota w jasnych barwach, zwracając uwagę na luźną politykę monetarną banków centralnych, która ma pociągnąć za sobą inflację, a w wraz z nią ucieczkę do złota w celu ochrony wartości kapitału. Do tego zapowiadane osłabienie dolara miało poprawić notowania wszystkich surowców i rynków wschodzących. To jednak czynniki działające na złoto w długim terminie. Jak na razie indeks dolara jest nieco wyżej niż na koniec 2020 r. i jest to jedna z przyczyn słabości złota w ostatnich tygodniach.
Dlatego początek roku jest dość trudny dla funduszy metali szlachetnych, które były najsilniejszą kategorią funduszy w 2020 r. Najlepszy z nich – PKO Akcji Rynku Złota (28,3 proc.) – stracił od początku roku 7,2 proc. (wycena na 25 stycznia). Pod kreską są wszystkie fundusze metali szlachetnych poza Superfund Goldfuture.