Od kilku tygodni na rynku ropy naftowej jesteśmy świadkami niezdecydowania. Dni wzrostowe przeplatane są spadkowymi i na razie ani popyt, ani podaż nie są w stanie przejąć inicjatywy. Cena ropy WTI oscyluje przy poziomie 56 dolarów za baryłkę, a ropa Brent jest wyceniana na około 66 dolarów za baryłkę. Czy w najbliższej przyszłości jest szansa na większy ruch na rynku?
Patrzenie na pozytywy
Obecnie największy wpływ na kształtowanie się cen ropy mają m.in. kwestie makroekonomiczne oraz te związane z działaniami podejmowanymi przez kartel OPEC.
– Inwestorzy na rynku ropy naftowej mają wiele powodów do ostrożnego patrzenia w przyszłość, zważywszy na ostatnie rozczarowujące dane makro w kluczowych gospodarkach świata, a także prognozy spowolnienia dynamiki wzrostu gospodarczego na świecie, co może ugodzić w popyt na ropę – zwraca uwagę Dorota Sierakowska, analityk DM BOŚ. Warto jednak zwrócić uwagę, że poniedziałek przyniósł wzrost cen ropy (o ponad 1 proc.), co zdaniem Sierakowskiej świadczyć może o tym, że inwestorzy uwagę skupiają przede wszystkim na pozytywnych informacjach. – Chodzi przede wszystkim o kwestię cięcia produkcji ropy naftowej w państwach OPEC. Saudyjski minister ds. ropy naftowej Khalid al-Falih dał do zrozumienia, że rewizja tej polityki nie nastąpi zbyt prędko. W jego opinii kwietniowe spotkanie OPEC to zbyt wczesna data, żeby cokolwiek zmieniać. Zaplanowane rozmowy OPEC na temat polityki naftowej będą miały miejsce 17–18 kwietnia w Wiedniu, a późniejsze spotkanie przedstawicieli państw kartelu jest wyznaczone na 25–26 czerwca br. I to właśnie czerwcowa data jest bardziej prawdopodobnym terminem ewentualnej rewizji polityki OPEC, o ile ona w ogóle nastąpi. Słowom Faliha wtórowały komunikaty ze strony ministra energii Zjednoczonych Emiratów Arabskich, który potwierdził, że jego kraj będzie nadal współpracował z resztą producentów z OPEC i non OPEC w zakresie utrzymania równowagi na rynku ropy – zwraca uwagę Sierakowska.
Powolny ruch w górę?
Poniedziałkowy ruch na rynku to było oczywiście za mało, aby ropa wyrwała się z trendu bocznego, który na tym rynku obserwujemy od kilku tygodni.
– Ropa naftowa utraciła impet wzrostowy, który zapoczątkowany został w drugiej połowie grudnia zeszłego roku. Pomimo dalszych cięć ze strony OPEC oraz zapowiedzi utrzymania cięć nawet do końca tego roku ropa naftowa nie kontynuuje dynamicznych zwyżek. Co więcej, znaczny spadek importu do Stanów Zjednoczonych nie powoduje idącego za tym spadku zapasów surowca – wylicza Michał Stajniak, analityk X-Trade Brokers. Jak dodaje, czynnikiem hamującym dalszy wzrost cen tego surowca jest również niepewność dotycząca globalnego popytu, w tym przede wszystkim tego z Chin oraz innych rozwijających się państw azjatyckich. – W tym ostatnim przypadku pomimo obaw inwestorów ostatnie dane pokazują, że do spowolnienia popytu jest jeszcze daleko. Chiny w lutym importowały średnio 10,23 mln baryłek na dzień i są trzecim największym importem w ujęciu nominalnym. Jednocześnie jest to 22-proc. odbicie od poziom importu z analogicznego okresu rok wcześniej. Co więcej, kontynuacja ograniczenia produkcji ze strony OPEC wpłynie na implikowany spadek zapasów ropy. Sezonowość wskazuje, że zapasy surowca powinny zacząć spadać pod koniec marca. Obecnie wobec braku nowych, ważniejszych informacji ropa powinna pozostać mniej zmienna, ale później powinna kontynuować umiarkowane odbicie w kierunku 70–75 dolarów za baryłkę ropy Brent – uważa Stajniak.