Gdyby to faktycznie się udało, otworzyłaby się droga do wyższych poziomów. Na razie pozostają one jednak poza zasięgiem. W poniedziałek złoto znowu traciło na wartości i po południu wycena zeszła w okolice 1725 USD. Jak wskazuje Dorota Sierakowska, analityk DM BOŚ, ruch ten należy wiązać przede wszystkim z sytuacją na rynku walutowym, z którą notowania złota są dość ściśle powiązane.

– Spadek notowań złota wynika przede wszystkim z siły amerykańskiego dolara. Jest ona powiązana z rosnącą awersją inwestorów do ryzyka za sprawą nowych restrykcji w Europie i trudnej sytuacji pandemicznej na Starym Kontynencie. Dodatkowo dolar jest wspierany przez informacje o sprawnej dystrybucji szczepionek w samych Stanach Zjednoczonych. Notowania złota wykazują ujemną korelację z wartością amerykańskiego dolara, więc siła USD wywiera na nie negatywną presję – podkreśla Sierakowska i zwraca uwagę na inny aspekt, z którym mamy do czynienia na tym rynku. – Presja ta też jest ograniczona ze względu na status złota jako tzw. bezpiecznej przystani na globalnych rynkach finansowych i pewnego wsparcia, które zapewnia właśnie nastawienie risk-off wśród inwestorów – mówi.

Foto: GG Parkiet

W tym kontekście nie dziwi fakt, że od kilkunastu dni złoto nie może obrać wyraźnego kierunku. Udane sesje przeplata gorszymi. Czas rozstrzygnięć wciąż jest więc jeszcze przed nami. A złoto też ma co odrabiać. W tym roku jego cena spadła o prawie 10 proc. Jeszcze na początku stycznia płacono za nie około 1950 USD, zaś rekord z ubiegłego roku na razie pozostaje niezagrożony i wynosi 2075 USD za uncję. PRT