Kilka dni temu miedziowy holding ewakuował z Afryki czworo swoich pracowników – z uwagi na zagrożenie ich bezpieczeństwa.

Dopiero teraz firma ujawniła, jakie warunki panują w Kongo. Okazuje się, że tamtejsze władze zanegowały legalność umowy koncesyjnej, a organa podatkowe zablokowały konta bankowe KGHM Congo. Pod koniec lutego Mirosław Krutin, prezes KGHM, mówił jedynie, że rząd zaproponował renegocjację umowy.

– Wycofanie się z Kongo jest bardzo prawdopodobne. Uciekły stamtąd prawie wszystkie zagraniczne firmy, które eksploatowały tamtejsze bogactwa naturalne. Tym, którzy zostali, pod byle pretekstem zablokowano konta. Rząd Konga uzależnił zaś przedłużenie umów koncesyjnych od dopuszczenia do biznesu w ramach joint venture – relacjonuje osoba zbliżona do miedziowego przedsiębiorstwa.– Poczekajmy na decyzję zarządu – ucina Monika Kowalska, rzeczniczka KGHM.

Majątek kongijskiej spółki to maszyny i hałda około 150 tys. nieprzerobionej rudy. – Ewakuowaliśmy kadrę zarządzającą, ale spółka zatrudnia jeszcze około 20 lokalnych pracowników – mówi Kowalska. Zapewnia, że przed zablokowaniem kont udało się odzyskać zgromadzone na nich pieniądze. Z raportu rocznego KGHM wynika, że spółka matka w 2008 roku pożyczyła kongijskiej firmie na finansowanie działalności operacyjnej 265 tys. USD, z czego spłaconych zostało 25 tys. USD. W ciągu ponad dekady KGHM zainwestował w nieudany projekt około 40 mln USD – okazało się, że firma nie dysponuje technologią przerobu afrykańskiej rudy.W piątek kurs KGHM wzrósł o 4,7 proc., do 53,4 zł.