16 grudnia poprzedniego roku pisałem dla Państwa tekst o srebrze jako potencjalnie czarnym koniu 2025 roku. Dziś po około 9 miesiącach jesteśmy na tym metalu prawie 34 proc. wyżej, idąc łeb w łeb ze złotem oraz bijąc indeks S&P500, który przyniósł stopę zwrotu wynoszącą ponad 7 proc.
Pesymiści stwierdzą, że srebro po dobrym 2024 r. i jak dotąd bardzo dobrym 2025 r. wyczerpało już swój potencjał wzrostowy i należy brać zyski. Przytaczałem wtedy argument, który podtrzymuję, że w latach hossy stopy zwrotu ze srebra zdecydowanie przewyższają te ze złota. W rym roku oba metale ponownie rosną w bardzo zbliżonym tempie.
Co w takim razie musiałoby się stać, żeby odblokować pełen potencjał srebra w 2025 r.? Należy pamiętać, że srebro ma zastosowanie również w przemyśle i to właśnie on odpowiada za dużą część popytu. W ostatnich kwartałach kulą u nogi gospodarek był właśnie przemysł, który jest bardziej czuły na wysokie stopy procentowe. Jeśli jednak spojrzymy na wskaźniki PMI monitorujące aktywność w tym sektorze, to większość z nich wytraciła już pęd spadkowy.
Złoto niedawno wybiło historyczne szczyty, rozpoczynając nowy etap hossy. Wierzę, że srebro podąży za siostrzanym metalem, a w scenariuszu marzeń, gdyby globalna gospodarka zaczęła przyspieszać w akompaniamencie obniżek stóp procentowych, srebro może odważniej spoglądać w okolice historycznych rekordów, czyli blisko 50 USD za uncję lub wyżej.