Rekompensata zaproponowana przez rosyjskiego miliardera byłaby symboliczna. W przeliczeniu na jeden walor wynosiłaby tylko około 6 centów. Ponadto większość tej kwoty trafiłaby i tak do Tariko.
Tymczasem może się okazać, że akcjonariusze nie dostaną nic. Jak poinformowało CEDC, propozycja wypłaty pieniędzy za anulowanie akcji nie spodobała się części jej interesariuszy. O kogo chodzi? Nieoficjalnie mówi się, że mogą to być wierzyciele. Zapytaliśmy o to spółkę. Odmówiła komentarza i odesłała do komunikatu prasowego. A tam wyjaśnia, że „żądanie CEDC oraz gotowość Roust Trading do wypłaty rekompensaty dla akcjonariuszy opierały się na założeniu braku sprzeciwu innych interesariuszy. „Daily Bankruptcy Review", biuletyn Dow Jones cytuje Stephena Lubbena, profesora prawa uniwersytetu Seton Hall, który tłumaczy, że będąc wierzycielem oczekiwałby, że 5 mln USD trafi na spłatę długu.
Przyjęcie planu w kształcie zaproponowanym przez CEDC oznacza, że właściciele obligacji z 2013 r. mają szansę odzyskać około 35 proc. kwoty długu. W przypadku obligacji z 2016 r. jest to prawie 84 proc.
O tym, czy tak się stanie, zdecyduje sąd upadłościowy w amerykańskim Delaware. Rozprawa zaplanowana jest na 13 maja. CEDC wystąpiło do sądu upadłościowego o ochronę, ponieważ zbyt mała liczba wierzycieli poparła jej plan spłaty długu.
Jak już informowaliśmy, brak rekompensaty oznacza, że akcjonariusze CEDC zostaną poszkodowani podwójnie. Grzegorz Maślanko, partner zarządzający kancelarią prawną Grant Thornton Legal Maślanko, wyjaśnił nam, że w takiej sytuacji nie można by mówić bowiem o odpłatnym zbyciu papierów. Udziałowcy nie tylko ponieśliby stratę na inwestycji, ale również nie mogliby jej rozliczyć podatkowo.