– W górnictwie z prywatyzacją jest trochę na odwrót. Tam, gdzie załoga mówi „nie” dla prywatyzacji, spółka idzie na giełdę. Tam, gdzie dawno powiedziała „tak”, nic się nie dzieje. Ale dobrze, że w końcu zadebiutuje na warszawskiej giełdzie spółka skupiająca śląskie kopalnie – mówi „Parkietowi” Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, porównując planowany debiut Jastrzębskiej Spółki Węglowej do wciąż pozostającego tylko w planach debiutu Katowickiego Holdingu Węglowego. Jednak zdaniem ekspertów branży górniczej JSW otworzy drogę na giełdę kolejnym kopalniom na Śląsku. Tak jak branży w kraju dwa lata temu otworzyła ją lubelska Bogdanka.
[srodtytul]Debiut precedensów[/srodtytul]
Gdyby spojrzeć na przygotowania Jastrzębia i trudności z tym związane, to nawet najwięksi optymiści mieli momenty zwątpienia. Wiosną wydawało się, że JSW, jeśli w ogóle zadebiutuje, to dopiero na jesieni (pierwotnie resort skarbu zapowiadał debiut na 30 czerwca, w maju ustalił datę na 6 lipca). Głównym, a właściwie jedynym powodem był trwający od stycznia spór na linii zarząd – związki. Zaczęło się od żądań 10-proc. wzrostu płac, potem doszły 10-letnie gwarancje pracy, aż wreszcie żądania akcji dla całej załogi, nawet tej nieuprawnionej ustawowo do darmowych akcji. A pełniący rolę WZA dla spółek węglowych wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak odmawiał zgody na debiut, dopóki sytuacja się nie uspokoi.
W kwietniu górnicy zatrzymali na dobę pięć kopalń JSW, zagrozili też strajkiem generalnym. Jednak 5 maja udało się wypracować porozumienie w sprawie gwarancji zatrudnienia, dzięki czemu prospekt spółki tydzień później trafił do Komisji Nadzoru Finansowego. Na jego zatwierdzenie potrzebowała niespełna miesiąca?
Pierwszy raz w historii minister skarbu podjął decyzję o tym, że darmowe akcje dostaną nawet nieuprawnieni ustawowo (uprawnionych jest 47?tys. osób).