Fiński związek zawodowy, do którego wstąpiła część pracowników Elektrobudowy pracujących przy budowie elektrowni jądrowej Olkiluoto 3 w Finlandii, domaga się w ich imieniu wypłaty błędnie naliczonych wynagrodzeń wartych 2,7 mln euro. Ale nie tylko o pieniądze tu chodzi. Towarzyszący sprawie szum medialny kładzie się cieniem na reputacji polskiej spółki – a to może zaszkodzić w zdobywaniu kolejnych kontraktów za granicą. Dlaczego Elektrobudowa dopuściła do takiej sytuacji?
Większość żądań fińskiego związku zawodowego uważamy za nieuzasadnioną. Sprawa dotyczy trzech elementów wynagrodzenia: wypłaty dodatku delegacyjnego, zaszeregowania pracowników do wyższej kategorii płacowej i skorygowania związanych z tym nieprawidłowości w wyliczaniu wynagrodzeń za pracę w godzinach nadliczbowych. Układy zbiorowe pracy przewidują dla części grup zatrudnionych (w niektórych zawodach dla pracowników spoza Finlandii) płacę minimalną wyższą niż dla pracowników krajowych. Układy zmieniają się dość często, w momencie rozpoczynania kontraktu obowiązywały, z tego co wiemy, inne zasady. Kwestia jest dyskusyjna i będzie podlegała rozstrzygnięciom sądu. Natomiast pierwsze z roszczeń jest, naszym zdaniem, całkowicie bezzasadne.
Dlaczego?
Polscy pracownicy, którzy wyjechali do Finlandii, nie mają w umowach o pracę zapisanego prawa do dodatku delegacyjnego. Tym bardziej że nasi pracownicy na miejscu otrzymują zakwaterowanie, dowóz do pracy i inne świadczenia, takie jak np. dodatek żywieniowy w wysokości 8 euro dziennie. Co więcej, z tego co wiemy, pracownicy innych firm zagranicznych pracujących na tej budowie również nie otrzymują dodatków delegacyjnych.
To skąd takie żądania? Może jednak firma obiecywała im więcej, niż zapisała w umowie?