Pierwotna oferta akcji Inter RAO Lietuva dopiero się rozpoczyna, ale na pewno zna pan już sygnały z rynku. Czy uda się uplasować wśród inwestorów wszystkie 4 mln akcji, stanowiących 20 proc. kapitału spółki?
Owszem, liczymy na powodzenie oferty, nasze wstępne rozeznanie rynku wskazuje na potencjalny popyt w krajach bałtyckich, ale również wśród skandynawskich instytucji finansowych, np. w Finlandii. Wierzymy w powodzenie operacji, inaczej byśmy jej nie prowadzili.
A polskie instytucje? Nieoficjalnie wiemy, że zadają wiele pytań. Chodzi o otoczenie prawne, ryzyko natury politycznej i fakt, że na GPW nie ma jeszcze spółki, do której Inter RAO Lietuva można porównać – prowadzącej handel energią na skalę regionalną.
Mamy świadomość tego, że jesteśmy podmiotem innym niż te obecne na GPW. Jesteśmy również świadomi czynników niepewności, takich jak np. zmiany w polskich przepisach. Jeśli chodzi o wypowiedzi polityków, to one zawsze istnieją gdzieś w tle, każdy ma prawo do wyrażania swoich opinii. My staramy się po prostu skupić na rozwoju swojego biznesu. Jako atuty wskazujemy m.in. stabilną sytuację finansową, korzystną dla akcjonariuszy politykę dywidendową (zakłada ona wypłatę co roku 70?proc. zysku jednostkowego – red.) popartą historycznymi danymi oraz silne perspektywy wzrostu wraz z postępującą integracją europejskiego rynku energii i budową kolejnych połączeń transgranicznych.
Wstępny podział oferty na transze nie został opublikowany. Czy to oznacza, że spółka liczy się z tym, że polscy inwestorzy indywidualni mogą nie dopisać i akcje nie będą im przydzielane? Ostatnie tygodnie pokazały, że inwestorzy z GPW?są dalecy od entuzjazmu, jeśli chodzi o spółki energetyczne.