– Trendy rynkowe są bardzo wyraźne. Sektor zdrowia w naszym kraju jest w przededniu prawdziwego skoku technologicznego – mówi Katarzyna Ptasznik, prezes spółki Esaprojekt, której 100 proc. akcji należy do Comarchu. Giełdowa spółka stała się ich właścicielem wiosną, płacąc ponad 12 mln zł.
Motorem napędowym inwestycji będą m.in. zmiany prawne. Od 1 stycznia każdy lekarz, dzięki systemowi elektronicznej weryfikacji uprawnień świadczeniobiorców (eWUŚ), będzie mógł sprawdzić, czy pacjent objęty jest ubezpieczeniem. Szpitale i inne placówki zdrowotne kładą również coraz większy nacisk na ścisłą kontrolę kosztów. – To wymusi inwestycje w rozwiązania z obszaru teleopieki i telemedycyny. Społeczeństwo się starzeje, a lekarzy nie przybywa. Nie każdy chory musi być leczony w szpitalu. W przypadku osób starszych lub przewlekle chorych można sprawować nad nimi opiekę zdalnie, z wykorzystaniem nowoczesnych rozwiązań informatycznych – wskazuje szefowa Esaprojekt.
Twierdzi, że pacjenci coraz chętniej będą korzystać z tej formy usług medycznych. – Następuje zmiana pokoleniowa. Również starsze osoby coraz lepiej radzą sobie z obsługą różnego rodzaju urządzeń i przestają się ich obawiać – wskazuje Ptasznik. Dlatego Comarch, oprócz oprogramowania, sprzedaje również usługi z obszaru telemedycyny, a także własne, przenośne urządzenia do monitorowania stanu zdrowia.
Krakowska spółka przez ostatnie lata zainwestowała już około 65-70 mln zł w budowę oferty dla sektora zdrowia. Istotną część tej kwoty pochłonęło stworzenie i wyposażenie Centrum Medycznego w Krakowie, które działa od kilku miesięcy. Obiekt jest poligonem, na którym firma testuje aplikacje. Centrum świadczy też klasyczne usługi medyczne. Na razie przychody grupy z sektora zdrowia nie są duże. Po dziewięciu miesiącach wynosiły 4 mln zł wobec 0,17 mln zł rok wcześniej. Będą jednak szybko rosły m.in. dzięki objęciu konsolidacją Esaprojektu.
Przedstawiciele Comarchu zapowiadają dalsze inwestycje w sektorze zdrowia. – Rynek cały czas się zmienia. Klienci zgłaszają nowe potrzeby – tłumaczy Irena Młynarska, wiceprezes iMed24, spółki zależnej Comarchu pracującej dla sektora zdrowia. Przypomina, że w Polsce działa około 700 szpitali i kilkanaście tysięcy innych placówek zdrowotnych. Znaczna część z nich korzysta tylko z najprostszych aplikacji do rozliczania z NFZ. – Placówki publiczne, chcąc świadczyć usługi komercyjne, muszą się unowocześniać – podsumowuje Młynarska.