Przeanalizowaliśmy, ile to zamrożenie całej skali podatkowej, na poziomie jeszcze z 2009 r., będzie kosztować podatników.
Wyniki potwierdzają, że najbardziej uderza to w osoby najmniej zarabiające. W 2018 r. minimalne wynagrodzenie może wynieść około 1900 zł, a danina dla fiskusa około 1280 zł. Gdyby skala podatkowa była co roku waloryzowana, podatek sięgnąłby około 900 zł, czyli o 30 proc. mniej.
Można to przedstawić na jeszcze innym przykładzie. W 2009 r. (od kiedy obowiązuje dwustopniowa skala z 18-proc. i 32-proc. stawkami, kwotą wolną od podatku wynoszącą 3091 zł rocznie) pracownik zarabiający minimalną pensję mógł przepracować dwa miesiące i 13 dni bez płacenia podatku. W 2014 r. – tylko jeden miesiąc i 26 dni, a w 2018 r. już tylko jeden miesiąc i 19 dni.
Zamrożenie kwoty wolnej i kosztów uzyskania przychodu stanowią także coraz większe obciążenie fiskalne dla pozostałych pracujących, choć już nie tak dotkliwe. Jak wynika z naszych obliczeń, przy przeciętnej płacy w 2018 r. zapłacimy podatek o około 10 proc. wyższy w porównaniu z sytuacją, gdyby skala podatkowa była co roku zmieniana.
– Zamrażanie kwoty wolnej jest wprowadzeniem bocznymi drzwiami większego obciążenia podatkowego, zwłaszcza dla mniej zarabiających osób – mówi wprost Mirosław Gronicki, były minister finansów. – W efekcie polityki rządu kwota wolna ma coraz mniejsza znacznie. Jeśli rząd chce ją w ogóle zlikwidować, to niech to otwarcie zakomunikuje społeczeństwu – dodaje Gronicki.