Historia rozwoju rynków finansowych na świecie jest ściśle powiązana z kapitałem private equity. Pierwszy tego typu fundusz powstał po II wojnie światowej. American Research and Development Corporation został założony przez dziekana Uniwersytetu Harvarda oraz rektora Massachusetts Institute of Technology. Miał zachęcać amerykański biznes do inwestycji w gospodarkę USA. Skala środków, jakimi dysponują obecnie globalne fundusze, dobrze obrazuje tempo rozwoju tego rynku.
– W latach 80. największy fundusz PE, Kravis Roberts dysponował około 130 mln USD aktywów. Obecnie szacuje się, że wielkość rynku PE dobija do 5 bilionów dolarów – mówi Tomasz Czechowicz, prezes MCI Capital.
Nie tylko gotówka
Praktyka pokazuje, że fundusze typu private equity i venture capital inwestują w mocno zróżnicowane firmy. Nie ma również reguły, jeśli chodzi o strukturę inwestycji – niektóre chcą jak najszybciej mieć pakiet kontrolny, inne natomiast zadowalają się udziałami mniejszościowymi. Ich inwestycje utożsamiane są najczęściej z zastrzykiem gotówki, ale w rzeczywistości fundusze wnoszą do przejmowanej spółki zdecydowanie więcej: wiedzę, doświadczenie, zasady ładu korporacyjnego i cenne kontakty. Dzięki temu pomagają przedsiębiorstwom rozwinąć skrzydła i po kilku latach (choć zdarzają się inwestycje zdecydowanie dłuższe) wychodzą z inwestycji. Często z solidnym zyskiem.
Może to nastąpić przez wprowadzenie spółki na rynek publiczny (o tym, że nadal jest to ciekawa opcja, świadczy chociażby przykład niedawnej oferty publicznej Dino Polska z portfela Enterprise Investors), pozyskanie inwestora branżowego, finansowego bądź wykupienie akcji przez pozostałych udziałowców lub menedżerów. Każdy z funduszy ma własną politykę inwestycyjną, ale można znaleźć punkty wspólne. Na pewno fundusze nie są inwestorami pasywnymi: monitorują wyniki finansowe przejętej spółki, mogą uczestniczyć w przygotowywaniu strategii, a także delegują swoich przedstawicieli do jej władz.
To jednak nie znaczy, że odcinają się od dotychczasowych właścicieli i menedżerów. Jak wynika z raportu KPMG, w zdecydowanej większości przypadków po wejściu funduszu do spółki właściciel lub współwłaściciel jest nadal obecny w strukturach firmy. I nie jest to obecność kurtuazyjna: fundusze cenią sobie wiedzę i doświadczenie dotychczasowych menedżerów, bo wiedzą, że bez dobrej znajomości branży i zdobytego doświadczenia nie da się skutecznie walczyć z konkurencją.