Miliarder podkreślił w oświadczeniu, że wbrew twierdzeniom prokuratury nie dokonywał transakcji, które mogłyby mieć manipulacyjny charakter.
„Pragnę zauważyć, że trwa exodus spółek z GPW. W porównaniu z rynkami zagranicznymi niskie są też obroty. Inwestorzy boją się zawierać transakcje w obawie o ewentualne oskarżenia o manipulację czy inne wykroczenie. Poprzez represyjne działania rośnie ryzyko inwestycyjne. Dlatego też, jako jeden z pierwszych dużych prywatnych inwestorów na warszawskiej giełdzie i orędowników rozwoju polskiego rynku kapitałowego, całkowicie ograniczę swoją działalność inwestycyjną na GPW w 2018 r. i wycofam część spółek, które kontroluję, z obrotu" – zaznaczył Karkosik.
Latem ub.r. prokuratura postawiła inwestorowi, jego żonie Grażynie oraz menedżerowi Jakubowi N. zarzuty manipulacji akcjami spółki Krezus. Trójka oskarżonych miała zdominować handel i wprowadzić tym samym w błąd innych inwestorów co do rzeczywistego popytu i podaży.
Wcześniej miliarder i jego żona zostali oskarżeni z zawiadomienia KNF o manipulację akcjami Boryszewa w 2013 r., również polegającą na wykreowaniu sztucznego wysokiego wolumenu – by utrzymać firmę w indeksie WIG20. Sąd uznał winę małżeństwa, ale umorzył warunkowo sprawę na dwa lata, ponieważ nie potwierdzono, by w wyniku działań Karkosików ktokolwiek poniósł stratę finansową.
Sam Boryszew jest w tarapatach, zarząd odwołał prognozę skonsolidowanych wyników na 2017 r. po kontroli w spółce zależnej ZM Silesia. Urzędnicy zarzucili Silesii niedochowanie staranności przy weryfikacji dostawców i naliczyli 29 mln zł zaległości z tytułu VAT. Boryszew prognozował wypracowanie 306 mln zł skonsolidowanego zysku netto. Po trzech kwartałach czysty zarobek grupy wyniósł 233 mln zł. W środę kurs koncernu spadał o maksymalnie 3,7 proc., do 8,88 zł. ar