Wydawało się, że to będzie czynnik sprzyjający sprzedaży obligacji na piątkowym przetargu. Popyt na oferowane przez Ministerstwo Finansów papiery okazał się jednak rozczarowujący.

Resort początkowo planował sprzedaż obligacji za nawet 9 mld zł, ale w czwartek ograniczył maksymalną wartość oferty do 7 mld zł. To sugeruje, że inwestorzy zasygnalizowali mniejsze zainteresowanie polskim długiem niż na pierwszym styczniowym przetargu. Wtedy, przy maksymalnej podaży planowanej na 5 mld zł, popyt sięgnął aż 11,5 mld zł. W efekcie resort przeprowadził przetarg uzupełniający i sprzedał obligacje za dodatkowy 1 mld zł. W piątek popyt wyniósł 10,5 mld zł. Przewyższył więc sprzedaż o niespełna 50 proc. To słaby wynik na tle poprzednich przetargów.

Niższe niż na początku stycznia były też uzyskane na aukcji ceny. Minimalna cena sprzedaży stałokuponowych pięciolatek PS0123 wyniosła 992,3 zł, a odpowiadająca jej maksymalna rentowność – 2,67 proc. To wynik zgodny z oczekiwaniami ekonomistów banku Pekao, ale o 0,1 pkt proc. wyższy niż na poprzednim przetargu. O tyle samo – z 3,35 do 3,45 proc. – wzrosła rentowność stałokuponowych 10-latek WS0428 (MF oferowało jeszcze trzy serie papierów: zerokuponowe dwulatki OK0720 oraz zmiennokuponowe WZ1122 i WZ0528).

Zdaniem Mikołaja Raczyńskiego, zarządzającego funduszami w Noble Funds TFI, słaby popyt mógł być efektem wypowiedzi prezesa NBP z początku tego tygodnia. Adam Glapiński zasugerował bowiem, że w 2019 r. możliwe są podwyżki stóp procentowych z powodu przyspieszającego wzrostu płac. – Prezes Glapiński wypowiedzią w Davos zachęcił inwestorów do gry na wyższe stopy w Polsce. To mogło mieć wpływ na słabszy popyt na obligacje – powiedział „Parkietowi" Raczyński.

Stosunkowo małe zainteresowanie obligacjami Polski może jednak dziwić w kontekście dobrej sytuacji finansów publicznych. Według szacunków PKO BP w 2017 r. deficyt sektora finansów publicznych był poniżej 1,7 proc. PKB. – Stan finansów publicznych jest dużo lepszy, niż wielu oczekiwało 12–18 mies. temu, ale też większość tej poprawy jest już prawdopodobnie za nami. Przyszłość może już nie być taka różowa, a jednocześnie rentowności polskich obligacji na tle inflacji są bardzo niskie – powiedział „Parkietowi" Witold Chuść, zarządzający funduszami w Altus TFI. Według niego ten rok może przynieść przecenę obligacji, ale nie jest jasne, czy właśnie obserwujemy jej początek.