Skala zawodu, jakim dla inwestorów akcyjnych był 2018 rok, sprawia, że na drugim planie znalazły się bardzo słabe wyniki właściwie wszystkich kategorii długu zagranicznego dostępnego na polskim rynku. Rosnące rentowności amerykańskich obligacji już w końcówce I kw. 2018 r. wywołały pogrom na rynkach wschodzących, a wiele lokalnych problemów prowadziło do pogłębiania lokalnych dołków w kolejnych miesiącach. Ostatnie dwa miesiące pokazały, że po takiej skali wyprzedaży nawet bardzo silna korekta na giełdach nie ma już wielkich efektów, ale wywołała ona za to ogromny popłoch na europejskim i amerykańskim długu high yield. Wprawdzie rentowności amerykańskich obligacji 10-letnich znajdują się już ponad 30 pkt baz. poniżej tegorocznych szczytów, ale na poziomie funduszowym zupełnie nie widać tego w stopach zwrotu. Spready kredytowe dla obligacji o ratingu CCC i niższym wzrosły z 660 pkt baz. na początku października do 950 pkt baz. obecnie; dla obligacji o ratingu inwestycyjnym – ze 111 do 151 pkt baz. Jeżeli do końca grudnia nic się nie zmieni, ten rok będzie rekordowy, jeśli chodzi o ilość klas aktywów, które zanotowały straty.
Jeżeli Fed spełni rynkowe oczekiwania i podczas grudniowego posiedzenia zasygnalizuje przerwę w podwyżkach w marcu (a w konsekwencji być może nawet koniec cyklu zacieśniania polityki pieniężnej), rok 2019 ma szansę wyglądać zupełnie inaczej. Obligacje EM mogą stać się klasą aktywów oferującą najlepszy stosunek potencjalnych zysków do ryzyka. Wierzymy, że w szybkim odbiciu sprzyjać im będą nie tylko spadki rentowności amerykańskiego długu, ale także, a może nawet przede wszystkim, odwrócenie trendu aprecjacji dolara, co uczyni szczególnie atrakcyjnym dług w walutach lokalnych. Zbiega się to w czasie z wątpliwościami co do dalszych inwestycji w bezkonkurencyjny do niedawna krajowy dług korporacyjny. Plany zmiany metodologii jego wycen (odchodzenie od tzw. wyceny liniowej) sprawiły, że w IV kw. 2018 r. pojawiły się w funduszach inwestujących w takie obligacje dość pokaźne odpływy, a spowalniający wzrost w Polsce powinien w połączeniu z utrudnieniami w rolowaniu długu (pokłosie afery Getbacku u emitentów o podwyższonym ryzyku) oddziaływać w stronę wzrostu niewypłacalności. Mimo to krajowy rynek wciąż wydaje nam się bezpieczniejszy niż zagraniczny. Zakończenie QE stawia pod ogromnym znakiem zapytania sens inwestycji w europejski dług korporacyjny, a spreadom w USA jest jeszcze bardzo daleko do poziomów, które obserwowaliśmy na początku 2016 r. w zastanawiająco podobnym otoczeniu. ¶