Jeśli ponad 12 proc. aktywów OFE zostanie przeniesionych do Funduszu Rezerwy Demograficznej, będącego pod dachem Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, pojawi się potrzeba sprzedaży akcji przez FRD – szacuje Trigon DM.
Bez armagedonu
Maksymalny udział akcji w portfelu FRD wynosi 30 proc. i na koniec 2018 r. ta część była warta 3,3 mld zł, co stanowiło tylko 8 proc. całego portfela FRD. Udział polskich akcji w OFE wynosi średnio prawie 79 proc., więc ewentualne zdecydowanie się części członków OFE na przeniesienie do ZUS istotnie podniesie zaangażowanie FRD w polskie akcje.
– Szacujemy, że limit 30 proc. zostanie osiągnięty, gdy 12 proc. aktywów OFE trafi do FRD. Każdy kolejny 1 pkt proc. będzie wiązał się z koniecznością podaży polskich akcji przez FRD za 800 mln zł – mówi Maciej Marcinowski, analityk Trigona. Gdyby do ZUS trafiło 15 proc. aktywów OFE, podaż wyniosłaby 2,4 mld zł (przy 25 proc. byłoby to 10,4 mld zł).
– Szacunki te opierają się na założeniu, że w polityce inwestycyjnej FRD nic się nie zmieni i limity zostaną utrzymane. Nie jestem co do tego przekonany i spodziewam się, że gdyby więcej środków trafiło do ZUS, wtedy rząd mógłby podnieść maksymalny udział polskich akcji w aktywach FRD. Widzę spore zrozumienie rynku, rząd nie chce dopuścić do nadmiernej podaży akcji na GPW, szczególnie że zależy mu na popularyzacji PPK, a duża wymuszona wyprzedaż walorów przez FRD byłaby dla GPW i tego programu bardzo niekorzystna. Dlatego nie obawiałbym się podaży ze strony FRD – mówi Jakub Menc, zarządzający w Skarbcu TFI.
Jego zdaniem obecny limit wydaje się sensowny, ale podniesienie go do np. 40 proc. wciąż zapewniałoby dość bezpieczny profil inwestycyjny, a jednocześnie zredukowałoby skalę podaży akcji z FRD.