We wrześniu sprzedaż firm pożyczkowych wyniosła 368 mln zł i zawarto 164 tys. umów, co oznacza spadek rok do roku odpowiednio blisko o 35 proc. i o 27 proc. Średnia wartość udzielonej pożyczki wyniosła 2,24 tys. zł i była niższa niż rok temu o 10 proc. – wynika z danych Biura Informacji Kredytowej.
Mozolna odbudowa
Branża od maja odrabia straty w sprzedaży po tąpnięciu z kwietnia, gdy liczba nowych umów zmalała o 57 proc., a ich wartość aż o 67 proc. Jednym z głównych powodów spadków był mniejszy popyt. Zapytania składane przez firmy do BIK (pokazują popyt na pożyczki) w kwietniu stanowiły tylko jedną trzecią tych sprzed roku. W połowie października było to już dwie trzecie. Dzięki odbudowie popytu wrześniowa sprzedaż firm pożyczkowych stanowiła około 84 proc. ubiegłorocznej pod względem liczby i 71 proc. pod względem wartości (i była podobna jak w sierpniu i lipcu).
Biorąc pod uwagę wzrost liczby zachorowań na koronawirusa, nowe ograniczenia epidemiczne oraz wzrost niepewności gospodarczej przekładającej się negatywnie na nastroje konsumentów, branży będzie trudno odbudowywać sprzedaż. Szczególnie że do czynników popytowych dochodzą podażowe, czyli problemy samych firm pożyczkowych.
– Choć w ostatnich miesiącach zauważalne były sygnały lekkiej poprawy, to obawiam się, że druga fala pandemii odwróci ten trend, powodując znaczące wyhamowanie na rynku pożyczek pozabankowych – mówi prof. Waldemar Rogowski, główny analityk BIK.