Pozwolę sobie przedstawić propozycję rozwiązania mogącego uchronić nas w przyszłości przed koniecznością oglądania igrzysk, które mogą się niektórym podobać, ale niewiele mają wspólnego z ładem korporacyjnym.
Tego typu procesy nazywane są na rynku kapitałowym wrogimi przejęciami, tj. takimi, w wyniku których mamy do czynienia z daleko idącymi zmianami w przejmowanych spółkach. Wprawdzie nie dochodzi do zmiany bezpośredniego właściciela (pozostaje nim Skarb Państwa), ale dochodzi do zmiany kontroli nad tym bezpośrednim właścicielem. W tym konkretnym przypadku przejmujący nie ma obowiązku ogłoszenia wezwania odkupienia akcji od wszystkich pozostałych akcjonariuszy, ale tym bardziej powinien się czuć zobowiązany, aby tym akcjonariuszom zapewnić maksymalny komfort. Aby wiedzieli, że zmiana właściciela nie wpłynie negatywnie na wartość ich akcji. Aby mogli wierzyć, że podejmowane działania są przemyślane, uporządkowane, są częścią jakiejś głębszej koncepcji niż tylko zamiany jednych osób na inne. Że ich pieniądze nie stały się zakładnikami jakiejś zemsty, tylko będą wykorzystywane dla dalszego rozwoju danej spółki i całej gospodarki.
Trwająca obecnie seria zmian władz spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa dość jasno wskazuje, że celem bardziej jest to, kto ma nimi nie zarządzać, niż to, kto ma nimi zarządzać. Kto zostanie odwołany w zasadzie wiedzieliśmy już 15 października, a personalia powołanych poznawaliśmy w najlepszym przypadku na kilka dni przez podjęciem decyzji przez walne zgromadzenia. Taka sytuacja budzi mój sprzeciw, dlatego chciałbym napisać, co należy zrobić, aby takie zmiany polegające bardziej na odwołaniu niż na powołaniu były jak najrzadziej potrzebne i jak powinny być przeprowadzone, jeśli potrzeba by zaszła.
Od razu wyjaśnię, że nie szukam rozwiązania, które wyeliminowałoby wpływ polityków na obsadę spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa. Rozwiązanie takie byłoby nie tylko bardzo trudne do realizacji, ale też wg mnie zbędne. Powinniśmy te spółki podzielić na dwa rodzaje: takie, których działalność uznana została za strategicznie ważną z perspektywy funkcjonowania państwa i nie jest możliwe zapewnienie bezpieczeństwa bez kontroli właścicielskiej, oraz takie, gdzie podobnego uzasadnienia nie ma. W przypadku tej drugiej grupy spółek należałoby je po prostu sprzedać, a w przedsiębiorstwach strategicznych powinny być wprowadzone takie rozwiązania, aby zapewnić wysoką jakość kadr pomimo możliwego wpływu polityków na decyzje personalne.
Jak to osiągnąć? Rozwiązaniem mogłoby być stworzenie map kompetencyjnych dla poszczególnych podmiotów. Przykładowo w Spółce Strategicznej SA potrzebujemy określonych kompetencji w radzie nadzorczej i w zarządzie. Opisujemy zatem te stanowiska bez konkretnych decyzji kadrowych, ale za to z konkretnymi wymogami co do wiedzy i doświadczenia. Takie rozwiązanie nie pozbawiłoby polityków wpływu na obsadę kadrową spółek strategicznych i nawet nie powinno ich tego wpływu pozbawiać. Wszak jeśli uznaliśmy jakąś działalność za strategicznie ważną, to rząd pośrednio będzie za realizację tej działalności rozliczony, a zatem powinien mieć możliwość wpływu na dobór osób tę strategię realizujących.