Z powodów, które dają się łatwo wytłumaczyć, jednym z największych celebrytów globalnego biznesu, a nawet także geopolityki, jest Elon Musk. Jeśli nie największym. W kategorii inwestorów dorównuje mu Warren Buffett. Zapewne, gdyby sporządzać ranking postaci ze świata gospodarki, o których słyszało najwięcej ludzi na naszej planecie, to obaj znaleźliby się w nim na czołowych pozycjach. Ciekawe, na którym miejscu umieszczono by autora wypowiedzi zacytowanej przeze mnie powyżej, pochodzącej z publicznego listu do klientów i akcjonariuszy z 2023 roku. Jeśli w ogóle wszedłby do na przykład pierwszej dziesiątki w takim rankingu. I to pomimo tego, że jest w biznesie od 1988 r., jako współzałożyciel i CEO firmy zarządzającej aktywami, dzisiaj o wartości około 10 bilionów dolarów. To jest obecnie wartość trzech Microsoftów, i jeszcze by z jeden bilion został. Z grubsza piętnastokrotność PKB Polski.
Nie wiem, czy by jednak wszedł do czołówki rankingu, bo szef BlackRocka Larry Fink to jeden z największych tuzów w dziedzinie obrotu pieniędzmi, ale zarazem, jak to się mówi, postać raczej low-profile. Nie umieścił w kosmosie żadnego obiektu, nie szokuje na Twitterze. (Dlaczego utarło się pisać: X – dawniej Twitter? Ja bym raczej pisał: Twitter – od pewnego czasu X). Nie otacza go nimb nieomylnego inwestora. Za to dowodzi największym funduszem świata. I co roku pisze listy otwarte do akcjonariuszy funduszu i do szefów spółek znajdujących się w jego portfelu.
Czytam od paru lat te listy, bo są dobrze napisane i oczywiście można na ich podstawie wnioskować, co będzie się działo na rynku dużych transakcji i na co będą zwracać uwagę te spółki, które albo już dostały finansowanie od dużych funduszy private equity, albo zamierzają się o nie ubiegać. Chodzi tu o cały rynek prywatnych transakcji kapitałowych, bo to, co zapowie Larry Fink, dopływa jak fala do najdalszych zakątków świata inwestycji. Nawet jeśli do małych spółek i małych finansowań dociera to już jako co najwyżej zmarszczenie wody, a nie porządna fala. Tak było, gdy szef BlackRocka podkreślał rolę komunikacji spółek z inwestorami, a więc wartościowych relacji inwestorskich. Tak było, gdy wyjaśniał politykę inwestycyjną w obliczu takich zjawisk jak zmiana klimatu i trend ESG.
Listu z 2024 r. jeszcze nie ma, za to jest news. Dotyczy nabycia, za 12,5 miliarda dolarów, funduszu Global Infrastructure Partners (GIP). Częściowo za gotówkę, częściowo za akcje firmy przejmującej, wskutek czego główni partnerzy GIP będą należeć do największych udziałowców BlackRocka.
W całej transakcji najważniejszy dla nas, inwestorów, jest wyraz „infrastructure”.