Wprowadźmy ład korporacyjny do polityki

Czas jest najciekawszym przedmiotem refleksji. Nie ma niczego innego takiego jak czas. Truizmem, ale skłaniającym do zastanowienia się nas, ludzi działających na rynku dóbr materialnych i instrumentów finansowych, jest stwierdzenie, że to dobro nieustannie się zużywa. W mgnieniu oka. Nie można go też kupić.

Publikacja: 15.01.2024 06:00

Ludwik Sobolewski były prezes GPW i BVB, adwokat, autor książek i publikacji w mediach społecznościo

Ludwik Sobolewski były prezes GPW i BVB, adwokat, autor książek i publikacji w mediach społecznościowych, partner w Qualia AdVisory

Foto: materiały prasowe

Oczywiście istnieje wiele rzeczy, których nie da się kupić – takich jak przyjaźń czy miłość. Inaczej niż w przypadku takich wartości, kategoria czasu jest od nas całkowicie niezależna. A zarazem wikła nas w siebie i uzależnia. I wpływa na postrzeganie świata.

Jest czas symboliczny, ten będący esencją rytuału przejścia. Jak na przykład przejścia ze starego w nowy rok (kalendarzowy). W mediach nie wiedzieć dlaczego zwanych społecznościowymi zaroiło się na tę okoliczność od osobistych podsumowań mijającego roku. Były one – a i nadal się zdarzają, przecież atmosfera jest wciąż noworoczna – opisami osiągnięć i dokonań ich autorów. Bywa to nawet inspirujące, podpowiadające, czym można by się zająć, jakie postanowienia noworoczne można by podjąć. Ja jednak wolałbym czytać o podsumowaniach czyichś porażek, o zmaganiu się z samym sobą, o niezadowoleniu i niepogodzeniu się z rzeczywistością, zamiast autopeanów na temat tego, jak świetnie udało się komuś urządzić w tejże rzeczywistości. Pomijając już nawet to, że wtedy te wypowiedzi prawie na pewno byłyby szczere i uczciwe, choć czasem może zmanierowane, to dawałyby innym prawdziwe wsparcie. Sztuka niełatwa, bo wymagająca odwagi oraz subtelności niepopadającej w ekshibicjonizm. Być może jest to moje pierwsze noworoczne życzenie: miejmy śmiałość opowiadania nie tylko o swoich sukcesach. Będzie to nie mniej budujące nas samych i bliskich nam ludzi niż otaczanie się aurą zwycięzcy zawsze i wszędzie.

Jest też czas, który jest wiecznie zanikającą substancją. Doświadczam tego w trakcie podróżowania, ze względu sposób pokonywania przestrzeni geograficzno-mentalnej, jaki lubię. To jest poczucie stałego braku czasu, nie tylko jako wymiaru, w którym można osadzić przedsięwzięcie podróżnicze, ale także działania zawodowe i wszystkie inne, które towarzyszą nam na co dzień. Wakacje nie muszą być czasem abstynencji od normalnego życia, przerwą na nieobecność. Mogą być obecnością podwojoną, potrojoną. Takiej wielowymiarowości życzę moim czytelnikom, i to jest zarazem życzenie noworoczne numer dwa. Presja to przywilej, jak czytamy w tunelu prowadzącym na kort imienia Artura Ashe’a w Nowym Jorku.

Jest też czas nie jako punkt symboliczny i nie jako coś czego nigdy nie ma. Jest czas jako trwanie. I dzisiaj nie mogę znaleźć bardziej przejmującego doświadczenia tego, co trwa i trwa, niż przez odniesienie się do aktualnej sytuacji w Polsce. To już nie jest coś efemerycznego, przejściowego, krótkotrwałego. To nie jest na rok czy dwa. Mamy do czynienia z czymś, co zaczyna mi przypominać moje rozumienie historii Polski w jej najbardziej krytycznych, mrocznych i obskuranckich okresach. To nie jest jakiś tam konflikt, lecz część struktury mentalnej naszego społeczeństwa.

Polska notuje bezprecedensowy w dziejach rozwój gospodarczy, a jednocześnie, od pewnego czasu, precedensowy rozstrój kluczowych instytucji ładu prawnego i instytucjonalnego. Tak, ustrój państwa nie podlega już zaledwie erozji, lecz kompletnemu rozstrojowi.

W tej sytuacji jednym z największych wyzwań jest uczenie dzieci i młodzieży historii. Nie tej w wersji bohaterszczyzny i w celu ekscytowania się tym, jaki rzekomy niezłomny i wybitny jest naród polski, lecz tej mierzącej się z analizą przyczyn upadania Rzeczypospolitej w przeszłości.

Władza polityczna, wybrana w wyborach powszechnych raz na cztery lata, jest, jak myślę, jedynym elementem systemu politycznego – wyłączając te, gdzie ze względu na postulat niezależności niezbędne jest inne traktowanie – który nie podlega żadnej realnej kontroli społecznej przez tak długi czas. W biznesie byłoby nie do przyjęcia, że menedżerowie nie podlegają żadnej kontroli. Nie retorycznej, ale takiej, która mogłaby prowadzić do ich zastąpienia innymi, a w każdym razie takimi, którzy w przekonaniu akcjonariuszy byliby lepsi. To wytwarza jako tako działający mechanizm ładu korporacyjnego, którego pozostałe elementy są pochodnymi od tego głównego. Tymczasem rządzący krajem nie wiadomo dlaczego mają aż cztery lata, z niby motywującym sloganem, że zaraz po wyborach rozpoczyna się następna kampania wyborcza. Tyle że cztery lata to długi okres, a pamięć ludzi jest krótka. Realnej sankcji, perspektywy „odwołania” przed końcem kadencji nie ma żadnej.

Dlatego też wprowadziłbym do konstytucji dwuletnią kadencję dla posłów i senatorów. Gdyby politycy wiedzieli, że staną do kolejnego egzaminu już za dwa lata, może bardziej by się starali. Inaczej mówiąc, byliby bardziej odpowiedzialni. I nie przyjmuję argumentu, że potrzebna jest jakaś ciągłość władzy. Obserwując ostatnie kilkanaście lat w polskiej polityce, dochodzę do wniosku, że wolę zaprogramowaną nieciągłość niż ciągłość prowadzącą do anarchii. I zgadzam się na kampanie wyborcze co dwa lata (i tak wszystko jest kampanią) oraz na związane z tym koszty.

Gospodarka powinna kipieć od pomysłów, idei, innowacyjności, a ramy ustrojowe państwa powinny być surowo utrzymywane w porządku. W Polsce jest dokładnie odwrotnie, z tym że polityka, zamiast kipieć innowacyjnością, instaluje nam karykaturę nowoczesnego państwa, dzieląc zarazem społeczeństwo na wrogie obozy.

Felietony
Tantiemy – sztuka zarabiania na cudzej kreatywności
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Felietony
Najgorętsza dekada od wojny
Felietony
Ślimacze tempo transpozycji
Felietony
Deregulacja? To nie takie proste
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Felietony
Omnibus – zamrażanie czasu
Felietony
Fundusze mogą rozwiązać dylematy inwestorów