Oczywiście istnieje wiele rzeczy, których nie da się kupić – takich jak przyjaźń czy miłość. Inaczej niż w przypadku takich wartości, kategoria czasu jest od nas całkowicie niezależna. A zarazem wikła nas w siebie i uzależnia. I wpływa na postrzeganie świata.
Jest czas symboliczny, ten będący esencją rytuału przejścia. Jak na przykład przejścia ze starego w nowy rok (kalendarzowy). W mediach nie wiedzieć dlaczego zwanych społecznościowymi zaroiło się na tę okoliczność od osobistych podsumowań mijającego roku. Były one – a i nadal się zdarzają, przecież atmosfera jest wciąż noworoczna – opisami osiągnięć i dokonań ich autorów. Bywa to nawet inspirujące, podpowiadające, czym można by się zająć, jakie postanowienia noworoczne można by podjąć. Ja jednak wolałbym czytać o podsumowaniach czyichś porażek, o zmaganiu się z samym sobą, o niezadowoleniu i niepogodzeniu się z rzeczywistością, zamiast autopeanów na temat tego, jak świetnie udało się komuś urządzić w tejże rzeczywistości. Pomijając już nawet to, że wtedy te wypowiedzi prawie na pewno byłyby szczere i uczciwe, choć czasem może zmanierowane, to dawałyby innym prawdziwe wsparcie. Sztuka niełatwa, bo wymagająca odwagi oraz subtelności niepopadającej w ekshibicjonizm. Być może jest to moje pierwsze noworoczne życzenie: miejmy śmiałość opowiadania nie tylko o swoich sukcesach. Będzie to nie mniej budujące nas samych i bliskich nam ludzi niż otaczanie się aurą zwycięzcy zawsze i wszędzie.
Jest też czas, który jest wiecznie zanikającą substancją. Doświadczam tego w trakcie podróżowania, ze względu sposób pokonywania przestrzeni geograficzno-mentalnej, jaki lubię. To jest poczucie stałego braku czasu, nie tylko jako wymiaru, w którym można osadzić przedsięwzięcie podróżnicze, ale także działania zawodowe i wszystkie inne, które towarzyszą nam na co dzień. Wakacje nie muszą być czasem abstynencji od normalnego życia, przerwą na nieobecność. Mogą być obecnością podwojoną, potrojoną. Takiej wielowymiarowości życzę moim czytelnikom, i to jest zarazem życzenie noworoczne numer dwa. Presja to przywilej, jak czytamy w tunelu prowadzącym na kort imienia Artura Ashe’a w Nowym Jorku.
Jest też czas nie jako punkt symboliczny i nie jako coś czego nigdy nie ma. Jest czas jako trwanie. I dzisiaj nie mogę znaleźć bardziej przejmującego doświadczenia tego, co trwa i trwa, niż przez odniesienie się do aktualnej sytuacji w Polsce. To już nie jest coś efemerycznego, przejściowego, krótkotrwałego. To nie jest na rok czy dwa. Mamy do czynienia z czymś, co zaczyna mi przypominać moje rozumienie historii Polski w jej najbardziej krytycznych, mrocznych i obskuranckich okresach. To nie jest jakiś tam konflikt, lecz część struktury mentalnej naszego społeczeństwa.
Polska notuje bezprecedensowy w dziejach rozwój gospodarczy, a jednocześnie, od pewnego czasu, precedensowy rozstrój kluczowych instytucji ładu prawnego i instytucjonalnego. Tak, ustrój państwa nie podlega już zaledwie erozji, lecz kompletnemu rozstrojowi.