O tym, co wiemy. I o tym, o czym nie mamy pojęcia

Listopad to taki szczególny miesiąc. Jak dla mnie rok mógłby nie mieć lutego, marca, a nawet kwietnia, natomiast nie wyobrażam sobie sytuacji, w której nie istniałby listopad. Może dlatego, że lubię fazy przejścia między jednym stanem a drugim, jeśli są one naznaczone niepokojem i melancholią. A listopad zaczyna się przecież od Zaduszek.

Publikacja: 29.10.2023 21:00

Ludwik Sobolewski, były prezes GPW i BVB, adwokat, autor książek i publikacji w mediach społeczności

Ludwik Sobolewski, były prezes GPW i BVB, adwokat, autor książek i publikacji w mediach społecznościowych, partner w Qualia AdVisory

Do tworzonego w roku 1994 w KDPW biura prawnego ściągnąłem z Komisji Papierów Wartościowych Zbigniewa Mrowca. Zbyszek był młodym prawnikiem po Uniwersytecie Warszawskim. Zresztą wszyscy wtedy byliśmy bardzo młodzi.

Rozumieliśmy się ze Zbychem prawie bez słów. Znajdując rozwiązanie problemu, będące zwykle jakimś trzecim wyjściem, obok nasuwającej się od razu na myśl alternatywy, śmialiśmy się, mówiąc triumfalnie: Tertium datur!, co było zarazem kpinką z rzymskiej paremii. Jakoś często wychodziło nam, że dychotomia zawarta w „tertium non datur” opisuje w mylący sposób rzeczywistość. Natomiast z dowcipu o Wałęsie zaczerpnęliśmy powiedzonko „tu nie ma ryb” i używaliśmy go dla podkreślenia, że nasze stanowisko w danej sprawie jest jedynie słuszne i nie podlega dyskusji. Dowcipu nie przypominam, bo jest za długi.

Żarty żartami – miewaliśmy też trudniejsze chwile. Kiedyś, a było to po błędzie, który przydarzył się nam w toku pewnej operacji z uczestnikami KDPW, Zbychu wtoczył się do mojego gabinetu, by pokazać mi jakieś dokumenty do wysyłki. Mając świeżo w pamięci niedawną wpadkę, zadałem mu pytanie: „Czy ręczysz głową, że tym razem jest to wszystko dokładnie sprawdzone?”. Zbychu głęboko się zamyślił. Stanął twarzą do okna i powiedział po chwili: „Swoją nie, ale Szelenbauma – tak”. Piotr Szelenbaum był wtedy jednym z naszych prawników, zresztą znakomitym.

Po kilku latach Lejb Fogelman skusił Zbyszka, by porzucił KDPW i przeszedł do kancelarii, której głową był Lonia. To był koniec naszej codziennej zawodowej współpracy.

Spotykałem później Zbyszka wielokrotnie przy różnych okazjach, jak choćby konferencje Izby Domów Maklerskich. Bywaliśmy też u siebie w domach. Podziwiałem, choć z mieszanymi uczuciami, jego kolekcję broni palnej i białej. Tę pasję do broni uzewnętrzniał, polując. Spieraliśmy się na ten temat.

W roku 2010 pracowaliśmy razem nad prospektem emisyjnym GPW, przed IPO Giełdy. Zbyszek był już wtedy głównym prawnikiem od rynków kapitałowych w kancelarii prawnej, innej niż ta, do której bryknął z KDPW w latach dziewięćdziesiątych. Sporo czasu spędziliśmy w sali konferencyjnej GPW, tej z widokiem na Salę Notowań, dyskutując kolejne wersje prospektu.

W tych spotkaniach uczestniczyło stanowczo zbyt wielu ludzi, aby proces był w pełni efektywny. Wszystkie miejsca przy wielkim stole zajmowali przedstawiciele banków inwestycyjnych i brokerów, a także ich prawnicy. Rzeźbiono, cyzelowano, popisywano się wiedzą, umiejętnościami, przezornością i innymi cnotami. Denerwowało mnie to, choć sam miałem duży udział w tym przedstawieniu. Wiedziałem zarazem, że należy wreszcie zatrzymać tworzenie Przesadnie Doskonałego Dokumentu. Zbychu dobrze to wyczuwał. Odbyłem z nim rozmowę tuż przed kolejną sesją w sali konferencyjnej.

Postanowiliśmy, że właśnie dzisiaj zakończymy tę prospektową liturgię. Kiedy już wszyscy się zgromadzili, zagaiłem zebranie i oddałem głos Zbyszkowi. Zbychu omówił kilka kwestii i zrobił pauzę. Jego mina ostrzegała wszakże, że pauza pauzą, ale wcale jeszcze nie skończył mówić.

– A teraz, jeśli ktoś ma jeszcze cokolwiek do powiedzenia na temat tego dokumentu, niech to powie w tej chwili, albo niech, k**wa mać, zamilknie na wieki wieków.

I sapnął, jak lekko podrażniony dzik z lasu. Wypowiedział tę frazę po polsku, toteż niektórzy rzucili się do jej tłumaczenia ludziom z JPMorgana, Citi, UBS czy Goldmana.

Nikt nie próbował przerwać ciszy. Ogłosiłem koniec spotkania. W ten właśnie sposób zakończyliśmy prace nad projektem prospektu Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie SA.

Wiele lat później, w lutym 2021 roku, zadzwoniłem do Zbyszka. Chciałem przedyskutować problem, który pojawił się w trakcie pracy dla klienta, spółki niepublicznej przeprowadzającej emisje akcji. Coś, pewnie jakiś głos wewnętrzny, powiedziało mi, żeby pogadać o tym ze Zbyszkiem.

Był drugi rok pandemii, luty. Nie chciałem sprawiać Zbychowi zbyt dużego ambarasu, zwłaszcza że mieliśmy się spotkać w niedzielę. Dlatego ustaliliśmy, że miejscem narady będzie centrum handlowe położone niedaleko jego domu.

Było tam pusto, jeśli nie liczyć ze dwóch ochroniarzy pozostających w zasięgu wzroku. Lodowaty garaż, zimne korytarze. Znaleźliśmy kilka plastikowych krzeseł stojących obok zamkniętej kawiarni.

Dwa miesiące później spotkałem się z Jarkiem Grzywińskim. Taka sobie towarzyska rozmowa, jedna z tych, jakie często odbywamy.

– A jeszcze w piątek w dodatku dowiedziałem się o Mrowcu – mówi Jarek, w ramach, jak zwykle, barwnej opowieści o tym, co mu się przydarzyło w ostatnim czasie.

Zdziwiłem się.

– Znasz Zbyszka Mrowca? Wiesz, on jest bardziej moim pokoleniem niż twoim – powiedziałem. – Zresztą, kto w Warszawie na rynku nie zna Mrowca – dodałem, odpowiadając samemu sobie.

– Znam. Czy raczej znałem, powinniśmy teraz powiedzieć.

– Ale co masz na myśli?

– To ty nie wiesz? Przecież zmarł.

– Kto zmarł?

– Mrowiec. Nie żyje. Podobno przechorował dużą część kwietnia. I zmarł.

Zbychu, cieszę się, że listopad istnieje, bo dzięki temu człowiekowi przychodzą do głowy różne myśli. I cieszę się, że odbyliśmy wtedy to ostatnie spotkanie.

I co tu jeszcze można więcej powiedzieć, Drodzy Czytelnicy. Spotykajcie się z ludźmi. Wszak zazwyczaj wiemy, kiedy robimy coś po raz pierwszy, natomiast rzadko mamy świadomość tego, że coś się dzieje po raz ostatni. I, na szczęście, tertium datur. Bo człowiek albo jest, albo go nie ma – albo jest na zawsze w naszej pamięci.

Felietony
Wspólny manifest rynkowy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Pora obudzić potencjał
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie