Dla mnie ten materiał i wypowiedzi wynalazcy nie stanowiły zaskoczenia, ponieważ o pomyśle słyszałem już kilkanaście lat temu. Jednak najbardziej ekscytujące były liczne komentarze, w większości pełne euforii…
Dla jednych „eureka!”, dla innych dowód na nowatorstwo i inwencję polskich wynalazców. Dowód na to, że drzemie w nas wielki potencjał, może nie na stworzenie czegoś globalnie wybitnego, ale chociaż na „walkę z zagranicznymi korporacjami”. Zachwyt, że mamy coś narodowego, jak… Ignacy Łukasiewicz, choć prawdę mówiąc, to porównanie mnie trochę zawiodło, bo nikt w innych komentarzach nie potrafił przywołać jakiegoś świeższego przykładu. Grunt, że jeden z komentujących napisał, iż pomysł jest tak wspaniały, że on chętnie wpłaciłby jakieś pieniądze „w formie dobrowolnej darowizny”, żeby wesprzeć omówiony projekt.
I ten ostatni komentarz najbardziej mnie zastanowił. Bo po szybkiej analizie doszedłem do wniosku, iż w mikroskali zobrazował z jednej strony stan polskiego rynku kapitałowego, a z drugiej strony pokazał zmianę, która sprawiła, że raczej nie wrócimy na drogę, którą inni przeszli dekady temu. Dziś łatwiej jest wesprzeć jakiś projekt, np. na Patronite, niż poprzez rynek kapitałowy wyłożyć niewielką sumę z myślą o tym, że być może w przyszłości przyniesie nam zysk. W żadnym z komentarzy nikt nie napisał, że chętnie by kupił na giełdzie akcje spółki powołanej przez rzeczonego wynalazcę, ale kilku napisało, że chętnie by „wsparło” projekt. Przyjemne? Ale dlaczego nie z pożytecznym?
Jak postrzegany, a właściwie niepostrzegany jest nasz rynek kapitałowy? Jak donosi „Parkiet”, wkrótce znikną z GPW aktywa spółek o wartości ok. 16 miliardów złotych. Tymczasem od ostatniego właściwego debiutu na warszawskiej giełdzie mijają prawie dwa lata. Nie dość, że nikt na giełdę nie idzie po dodatkowe wsparcie, to nikt tam praktycznie nie szuka kapitału po to, by wystartować z „rewolucyjnym patentem” lub nowatorskim pomysłem na zarabianie pieniędzy. Bo powiedzmy sobie szczerze, my już nie mamy takiej świadomości… Nasz kapitalizm nie narodził się na giełdach, gdzie inwestując w przyszłość, możesz z poczuciem pewnej misji po prostu coś zarobić. Nasz kapitalizm został stworzony przez państwo, dlatego dziś to od państwa oczekujemy, że coś z „tą giełdą” zrobi.
Mam świadomość, że mój felieton jest trochę chaotyczny i próbuje w wielu wątkach uchwycić główny problem: brak świadomości wśród Polaków, że każdy rewolucyjny pomysł techniczny jest jednocześnie szansą na biznes i zysk. Ale nie autora pomysłu, lecz wszystkich tych, którzy go wspierają materialnie w postaci oddanego do dyspozycji kapitału. Może dlatego w większości komentarzy pod obejrzanym na YouTubie filmikiem ludzie uznali, że pomysł powinno wspierać państwo. A oni mogą postawić wynalazcy symboliczną kawę?