Ustawodawca, w trosce o dobro inwestorów indywidualnych, proponuje zmiany w ustawie o obligacjach. Choć mają one zapewnić dodatkową ochronę klientów detalicznych oraz „ucywilizować” rynek, tylko częściowo można je uznać za pozytywne i odpowiadające potrzebom rynku.
Trzon proponowanych zmian to ustalenie wartości nominalnej jednej obligacji na 40 000 euro w przypadku, w którym nabywa ją klient detaliczny, będący osobą fizyczną. Z wyjątkiem obligacji notowanych na rynku regulowanym lub Alternatywnym Systemie Obrotu (ASO) oraz takich, które mają być przedmiotem wniosku o dopuszczenie lub wprowadzenie do obrotu. Proponowana zmiana w żaden sposób nie wpływa zatem na prospektowe emisje publiczne, które praktycznie zawsze notowane są później na rynku Catalyst. Także w przypadku emisji kierowanych wyłącznie do inwestorów instytucjonalnych (TFI, OFE) większość z nich dopuszczana jest później do obrotu. Czy zatem inwestor detaliczny w jakikolwiek sposób straci lub zyska na proponowanym rozwiązaniu?
Moim zdaniem inwestorzy indywidualni na tym rozwiązaniu częściowo skorzystają, jednak częściowo zostaną wylani właśnie z tytułową kąpielą. Co prawda nie stracą oni dostępu ani możliwości inwestowania w wartościowo ogromną większość emisji obligacji korporacyjnych. Próg 40 000 euro dotyczyć będzie głównie emisji mniejszych emitentów, którzy z różnych przyczyn nie starają się o wprowadzenie swoich obligacji na rynek regulowany bądź ASO. A to właśnie obligacje, będące przedmiotem notowań muszą spełniać liczne dodatkowe wymogi, mówiąc najogólniej, zwiększające bezpieczeństwo inwestorów i transparentność emitentów.
Z jednej strony to krok w kierunku ucywilizowania rynku obligacji korporacyjnych. Rynku, na którym obecna jest cała rzesza podmiotów, które nigdy nie powinny proponować inwestorom indywidualnym obligacji korporacyjnych. Emitentów, którzy z racji na swoje ryzyko kredytowe nie znajdują finansowania w bankach. Z tego samego powodu nie przeprowadzają dużych emisji obligacji korporacyjnych, które później będą notowane. To podmioty, z którymi związane jest ryzyko znacznie powyżej progów akceptowanych przez inwestora detalicznego. Podmioty, które w rynku obligacji znalazły „wytrych” do względnie taniego pozyskiwania kapitału od nieświadomych inwestorów. Proponowane zmiany słusznie wypchną tych emitentów z rynku, zwiększając jego bezpieczeństwo, transparentność i jakość.
Z drugiej strony jest bardzo wielu rzetelnych emitentów, którzy od lat emitują obligacje i terminowo realizują wynikające z nich świadczenia, natomiast ze względu na zwiększone koszty pozyskania kapitału bądź niespełnianie kryteriów dopuszczenia do obrotu (np. emisje poniżej 5 000 000 PLN), będą mieli ograniczone możliwości pozyskania finansowania. W tym miejscu warto także zaznaczyć, że samo dopuszczenie obligacji do obrotu na Catalyst nie oznacza automatycznie ograniczenia ryzyka inwestycyjnego i wyłączenia możliwości defaultu. Przykładem tutaj może być np. GetBack, którego i akcje, i obligacje były notowane na rynkach regulowanych.