Już w najbliższy poniedziałek poznamy szczegóły nowego badania przeprowadzonego przez 30% Club, wskazującego te problemy z dość dużą precyzją. Imponująca liczba respondentek odpowiedziała na imponującą liczbę pytań, dając niezwykle obszerny materiał badawczy. Oczywiście sceptycy zawsze będą mogli zbyć wszelkie argumenty prostym stwierdzeniem, że „to tylko ankiety” i poważne badania należy prowadzić w oparciu o poważne dane.
Jakie zatem mamy do dyspozycji „poważne” dane i co można z nich wyczytać? Zacznijmy od samej góry, tj. od władz spółek giełdowych. Gołym okiem widać, że balans płci bardzo daleko odbiega od podziału 50/50. Ba, nawet spełnienie postulatu 30% Club, aby w składzie zarządów i rad nadzorczych było przynajmniej 30 proc. kobiet, też dla zdecydowanej większości emitentów wydaje się nieosiągalne.
Dobre Praktyki Spółek Notowanych na GPW (DPSN) wymagają zaraportowania różnorodności organów właśnie w takim ujęciu, tj. aby niedoreprezentowana płeć stanowiła przynajmniej 30 proc. I zaledwie 12,7 proc. spółek deklaruje stosowanie tej zasady w praktyce, a 8,7 proc. emitentów deklaruje posiadanie procedur mających zapewnić różnorodny skład organów (dane za Skanerem DPSN). Możemy zatem założyć, że w przypadku przynajmniej 78,6 proc. spółek nie ma różnorodności i nie ma ścieżki dojścia do osiągnięcia różnorodności.
DPSN funkcjonują w reżimie comply or explain, tj. wymagającym wyjaśnienia przyczyn niestosowania danych zasad. Czym zatem spółki tłumaczą brak różnorodności? Otóż... kompetencjami. Wyjaśniają, że dobór osób w skład organów oparty jest na kryterium merytorycznym, nie zaś genderowym. Nie wyjaśniają jednak, jak te kompetencje rozumieją i jak je weryfikują. Nie pochylają się nad paradoksem, że w grupie najczęściej reprezentowanych we władzach spółek zawodów (ekonomiści i prawnicy) de facto mamy przewagę kobiet (czyli raczej ekonomistki i prawniczki).
Jak to się zatem dzieje, że kompetencje mierzone wykształceniem nieco lepsze mają kobiety, ale we władzach spółek mamy głównie mężczyzn? Logicznie byłoby pójść tropem doświadczenia zawodowego i tu możemy przyjąć (piszę na miękko, bo nie dysponuję twardymi danymi), że kobiety w mniejszym stopniu przekuwają to wykształcenie na doświadczenie zawodowe. Jeśli tak jest w istocie, to należałoby drążyć dalej – skąd się to może brać? I tu zgrabnie przechodzimy do zajęcia się domem, dziećmi etc.