Fed znów wystraszył rynki

Prezes Rezerwy Federalnej najwyraźniej zrezygnował już z zapowiadania „miękkiego lądowania” gospodarki Stanów Zjednoczonych.

Publikacja: 25.09.2022 21:00

Piotr Kuczyński, analityk DI Xelion

Piotr Kuczyński, analityk DI Xelion

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

Pisałem ostatnio o Jeromie Powellu, szefie Fedu, jako o Nemezis rynków finansowych i rzeczywiście sytuacja tak wyglądała do czasu, kiedy to Powell 8 września w Cato Institute powtórzył znowu „jastrzębie” tezy z Jackson Hole. Co zrobił rynek akcji na Wall Street? Po nerwowej sesji dzień zakończył się (niewielką) zwyżką indeksów. To ewidentnie był sygnał mówiący: „Podwyżka stóp 21 września o 75 pkt baz. jest już w cenach i dalsza polityka monetarna też. Szef Fedu niczym nas nie zaskoczy”.

Tak to rzeczywiście wyglądało i wydawało się, że nie bardzo widać, przynajmniej do posiedzenia Federalnego Komitetu Otwartego Rynku, żeby coś miało rynki wystraszyć (pomijam geopolitykę). Zakładałem też, że co prawda stopy w Stanach Zjednoczonych wzrosną znowu o 75 pkt baz., ale przesłanie podczas konferencji prasowej szefa Fedu nie będzie już tak brutalne, co pozwoli na niezłe zakończenie roku. Już parę dni później sytuacja dramatycznie się zmieniła.

Wystarczyło, żeby inflacja CPI w USA spadła mniej, niż tego oczekiwano (z 8,5 do 8,3 proc., a nie do 8,1 proc. rok do roku), a co gorsza, zdecydowanie mocniej, niż tego oczekiwano, wzrosła inflacja bazowa (z 5,9 proc. do 6,3 proc. rok do roku). Inflacja bazowa teoretycznie nie uwzględnia cen energii i żywności, ale przy produkcji na przykład telewizora ceny paliw i żywności też mają wpływ na cenę końcową. Tyle tylko, że ceny żywności i paliw wolno do cen finalnych (wyznaczających wzrost cen inflacji bazowej) przesiąkają. To wydatki konsumentów i inflacja bazowa jest pod szczególną obserwacją Fedu. Natychmiast zaczęto mówić, że Rezerwa może 21 września podnieść stopy nawet o 100 pkt baz.

Rynkowe nastroje zmieniły się drastycznie. Spadały indeksy giełdowe, cena ropy, złota, ceny obligacji (w USA rentowność obligacji dziesięcioletnich uderzała w 3,6 proc.). Na rynku nieruchomości oprocentowanie 30-letniego kredytu hipotecznego ze stałym oprocentowaniem przekroczyło 6 proc. To zapowiadało kłopoty rynku nieruchomości, a to z kolei przywoływało obawy związane z latami 2008–2009.

Natychmiast wynurzyli się też prorocy katastrofy. Znany chyba wszystkim inwestorom profesor Nouriel Roubini (przewidział kryzysy w 2008 r., ale potem jakoś mu się nie udawało…) mówił o potężnej recesji i dodatkowej przecenie indeksów o 40 proc. Nie był jedyny, ale odnotować trzeba, że poglądy na temat przyszłości na rynkach były nadal krańcowo podzielone.

Pozostawało czekać na to, co Jerome Powell powie na konferencji po posiedzeniu Federalnego Komitetu Otwartego Rynku. Czy wystraszy się tego, co dzieje się na rynkach, i przemyci jakieś „gołębie” sygnały, czy może jeszcze zaostrzy retorykę? Sytuację utrudniało to, że 21 września był dniem, który rozpoczął się od porannego orędzia prezydenta Władimira Putina, który mocno podkręcił geopolityczne nastroje.

O tym jednak nie będę pisał, bo nie jestem analitykiem geopolitycznym i ryzykowałbym, że tak jak pomyliłem się, twierdząc, że Rosja nie zaatakuje Ukrainy (bo to nie jest dla nikogo opłacalne), pomylę się i tym razem, wygłaszając swoją opinię na temat możliwości użycia przez Rosję taktycznej broni atomowej. Ograniczę się do stwierdzenia oczywistości: sytuacja po użyciu takiej broni zmieniłaby się na rynkach dramatycznie. Widać to było na rynku walutowym, kiedy to po orędziu Putina dolar mocno zyskiwał, a złoty ostro się przeceniał.

Wróćmy do posiedzenia FOMC i konferencji Jerome’a Powella. Nie było w niej niczego, co mogłoby być podstawą do twierdzenia o pojawieniu się zapowiedzi zwrotu w polityce Fedu. Wręcz przeciwnie – kropkowy wykres poglądów członków FOMC pokazał, że mediana lokuje stopy procentowe w końcu 2022 r. na wysokości 4,4 proc., czyli o 1 pkt proc. wyżej niż w czerwcu (w 2023 r. 4,6 proc.).

Poza tym szef Rezerwy Federalnej najwyraźniej zrezygnował już z zapowiadania „miękkiego lądowania” gospodarki USA. Powiedział między innymi, że „nikt nie wie, czy ten proces [podnoszenia stóp] doprowadzi do recesji, a jeśli doprowadzi, to jak długa ona może być”. To przeraziło inwestorów i indeksy po bardzo gwałtownej sesji mocno straciły.

Piszę ten tekst następnego dnia po konferencji szefa Fedu. To ważne dlatego, że inwestorzy bardzo często zmieniają zdanie tuż po posiedzeniu lub kilka dni potem (pod wpływem „gadających głów”). Odnotować trzeba, że następne posiedzenie FOMC odbędzie się dopiero 1–2 listopada (dwa dni), a przedtem są dwie ważne daty, które mogą wpłynąć na nastroje. Otóż 7 października pojawią się dane z amerykańskiego rynku pracy (im gorsze, tym lepiej dla akcji), a 13 października zobaczymy dane o inflacji CPI (im niższa, tym lepiej dla obozu byków na rynku akcji).

Poza tym mniej więcej od połowy października rozpocznie się sezon publikacji raportów kwartalnych amerykańskich spółek, co często pomaga obozowi byków. Dlatego też mimo tych groźnych zapowiedzi Fedu i bardzo słabych nastrojów nie mogę wykluczyć październikowego odbicia indeksów (chociaż nie powrotu do hossy) na rynku akcji.

Felietony
Ile odliczać?
Felietony
Zbieranie danych do ESRS-ów
Felietony
Nowa epoka w prospektach?
Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek