Wielokrotnie spotkałem się z takim podejściem analityków, czy też bardziej graczy giełdowych, że analizę fundamentalną należy łączyć z analizą techniczną. Czyli Kowalski powie, co kupić, a Nowak kiedy. I przepis na sukces (prawie) gwarantowany. Na sztaludze powstaje genialny pomysł, którego realizacja powinna odbyć się przy pomocy pracowitych, oddanych sprawie rzemieślników.
Głosiciel fundamentalny wyznacza lub też wskazuje na spółkę, która jest warta uwagi. Jej fundamenty są solidne, wyceny niskie, a perspektywy obiecujące. Nic, tylko zapolować na grubą rybę, kupić po minimalnej cenie i cieszyć się zdobyczą. Tanio kupić, sprzedać drogo. Perpetuum mobile w giełdowej ezoteryce. I tak za każdym razem, przy każdym nowym pomyśle autorstwa analityków fundamentalnych. Jeżeli w macierzy wycen (analizując spółkę, powstają różne scenariusze wpływające na wycenę akcji – macierz) okaże się, że akcje są niedowartościowane, to pojawia się „rekoma” BUY. Liczby nie kłamią, ekonomia także, finanse przedsiębiorstw tym bardziej, a metoda Sharpe’a jest doktryną o mitycznym wymiarze. Na końcu ścieżki wyznawców fundamentów pojawia się liczba określająca wartość godziwą, wewnętrzną, rynkową – po prostu cenę akcji. I tyle powinna (?) kosztować jedna akcja danej spółki. Proste jak drut czy też pręt kontrolny rdzenia reaktora jądrowego, który już tuż-tuż wyłania się gdzieś pomiędzy Bugiem, a Odrą. I tutaj pojawia się tzw. zagwozdka.
Skoro wszystko jest takie jasne lub proste, to czemu tak krzywo wychodzi? Kiedy inwestycja nie wypaliła, to zapewne technicy zawiedli, wybrali zły moment kupna. Ciekawe, co na to powiedzą akcjonariusze spółki Allegro, którzy od kilkunastu miesięcy czytają o optymistycznych wycenach spółki, niegdyś nr 1 pośród blue chips. Skoro w listopadzie 2020 r. wyceny fundamentalne celowały w psychologiczną barierę 100 zł, to fakt, że kurs (wg tegorocznego minimum) spadł o około 80 proc., jest winą techników. No bo jak inaczej? Przecież fundamentalnie wszystko było OK, a jedyną kwestią pozostawał moment wejścia. Pamiętam jak dziś, pisząc opracowanie z analizy technicznej w marcu 2021 r., że średnia wycen w serwisie Bloomberg wynosiła 86 zł. Wówczas za jedną cenę akcji trzeba było zapłacić 64 zł. Upside wynosił grubo ponad +30 proc. Z punktu widzenia inwestorów ceniących sobie płynność, temat ALE był niezwykle apetyczny. Od wspomnianego momentu kurs lokalnie przełamał się o 20 proc., zaś podczas późniejszej korekty wzrostowej nie udało się dotrzeć do tzw. konsensusu rynkowego 86 zł. Czyja wina? Oczywiście techników, ponieważ powinni widzieć, że trwa bessa i mimo „kupuj” tak naprawdę nie kupuj. A wycena fundamentalna służy także do tego, aby wiedzieć, jak ma się obecna cena do tej „prawdziwej”.
(Podobno) połączenie analizy technicznej z fundamentalną ma być przepisem na sukces. Powyższy przykład pokazuje, że nie zawsze działa. To tak, jakby cybertruckiem zatankować etylinę. Albo żarówkę na prąd stały podłączyć bezpośrednio do gniazdka sieciowego. Nie po to N. Tesla wytoczył działa przeciwko swojemu amerykańskiemu ojczulkowi biznesu w osobie Edisona, aby później korzystać z jego wątpliwych rozwiązań. Z punktu widzenia praw fizyki nie jest możliwe jednoczesne korzystnie z dorobku serbskiego geniusza i z tego, co udało się Edisonowi zapożyczyć z pracy innych inżynierów. Do dzisiaj żarówka kojarzona jest z Thomasem, który tak naprawdę nie wymyślił szklanej bańki, tylko ją jedynie nieznacznie ulepszył i komercyjnie wprowadził do obiegu. A każdy kierowca i nie tylko ten, który trzyma wolant, może na co dzień obcować z wynalazkiem pana Tesli. Mianowicie żaróweczki w autkach mają strukturę, o której Nikola rozpisywał się ponad sto lat temu. I działają one tylko dlatego, że są zasilane tylko w jeden, specyficzny sposób – prądem stałym.
A co to ma tak naprawdę wspólnego z giełdą? Okazuje się, że bardzo dużo, a to ze względu na fakt, że rozwodzenie się nad tematem, którą metodę stosować (AC vs. DC i technika vs. fundamenty), nie ma większego sensu. Ważne, aby ich nie mieszać ze sobą, gdyż neutralizowane są kluczowe reguły, wg których każda z metod funkcjonuje. Technika i fundamenty? Tak, ale jako rywale, ale nie jako partnerzy. A wszyscy ci, którzy mówią, że można je efektywnie łączyć, zapewne muszą akceptować ryzyko pt. Allegro, o którym wspominałem powyżej. Jeden przykład to może za mało, ale wystarczająco, aby zanegować koncepcję stanowiącą, iż fundamenty powiedzą, na czym skupić uwagę, zaś technika, kiedy działać. To jak, jakby Dorotka z TV powiedziała, że w Polsce będzie padać, a technik powie, o której i gdzie to nastąpi. Teoretycznie jest to do zrobienia, ale dla dobra nauki, jaką jest ekonomia, lepiej nie zawstydzać jeszcze bardziej zwolenników łączenia AT z AF.