Lipiec był najlepszym miesiącem na Wall Street w 2022 roku (a nawet od listopada 2020 roku). Po drodze były parodniowe korekty, ale końcówka po posiedzeniu FOMC była niezwykle „bycza”. Również początek sierpnia był korzystny dla posiadaczy akcji.
Indeksom pomagały raporty kwartalne dużych spółek z sektora FAANG. Co prawda Meta (Facebook) zawiódł, ale Amazon, Apple i Microsoft dały bardzo optymistyczne prognozy, co właśnie doprowadziło do wzrostu indeksów. Nawiasem mówiąc, oczekiwania były tak zaniżone, że ich przekroczenie było łatwe. W sierpniu wpływ tego czynnika będzie bliski zera.
Na rynku akcji w Polsce sytuacja była dużo gorsza. W lipcu WIG20 wypracował niewielką zwyżkę, ale był o wiele słabszy nie tylko od indeksów w USA, ale i od niemieckiego XETRA DAX. WIG20 usiłował się wybić z klina spadkowego, czym otworzyłby sobie drogę do poziomu 1980 pkt, ale w sierpniu zawrócił i znowu nie udało mu się pokonać kluczowego oporu na poziomie 1740 pkt. Nieco szkodziło mu odejmowanie dywidendy od ceny akcji dużych spółek, ale i bez tego nasz rynek był słaby. Zakładam jednak, że mimo tej słabości sygnał kupna w końcu się pojawi.
Zwracało uwagę przede wszystkim zachowanie rynku polskich (i nie tylko polskich) obligacji. Od paru miesięcy twierdziłem (i twierdził też Xelion jako instytucja), że akumulowanie obligacji może być dobrym pomysłem. Czekamy przecież na spowolnienie gospodarcze, a to obniża rentowność obligacji (zwiększa ich ceny) zarówno w USA, jak i w Europie.
W Polsce formacja głowy z ramionami zapowiadała zmniejszenie rentowności papierów dziesięcioletnich w okolice 4,8 proc., ale już teraz spadek z ponad 8 proc. w okolice 5,5 proc. jest naprawdę duży. Widać to zresztą już w notowaniach jednostek uczestnictwa funduszy dłużnych. Miesięczne zyski po 5–7 proc. na rynku obligacji nie należą do często osiąganych.