Prawdziwy problem Grecji

Spędzenie wakacji na Rodos, przyjaźń z pewnym Grekiem (zresztą urodzonym w Niemczech) czy uważna lektura „Iliady” i „Odysei” prawdopodobnie nie czynią ze mnie eksperta od greckich finansów publicznych. Ponieważ jednak okazało się, że „czynnik grecki” miał duży wpływ na wyceny aktywów, a zwłaszcza aktywów o podwyższonym ryzyku, nie mam (niestety) komfortu dalszego ignorowania go.

Publikacja: 12.02.2010 00:45

Jeszcze kilka miesięcy temu polityka taniego pieniądza prowadzona przez EBC i możliwość intratnego (taniego) refinansowania greckich papierów skarbowych przez banki komercyjne stworzyły iluzję, że poluzowanie polityki fiskalnej może trwać w nieskończoność. Pod koniec 2009 r. bank centralny Grecji ostrzegał jednak banki komercyjne przed nadmiernym uzależnieniem się od taniego finansowania z EBC.

Kilka dni później ujawniono rzeczywistą wielkość greckiego deficytu budżetowego (oficjalne dane mówiły o 6 proc., podczas gdy nowa projekcja pokazała deficyt na poziomie 12,7 proc. PKB) i potrzeby pożyczkowe. Od tego momentu zdarzenia potoczyły się już lawinowo.

Agencje obniżyły ratingi Grecji, a inwestorzy zagłosowali nogami, odcinając greckie Ministerstwo Finansów od rynku pierwotnego i w efekcie wymuszając na rządzie greckim ponad 400-punktową premię powyżej uznanych za najbezpieczniejsze w Europie papierów niemieckich. Przypadek Grecji zwrócił wreszcie uwagę inwestorów na problemy krajów południowych peryferii strefy euro, które podobnie jak Grecja borykają się z szybkim wzrostem deficytu fiskalnego i głębokim spadkiem koniunktury.

Problemy tych krajów i trapiąca je nierównowaga fiskalna nie są zjawiskiem cyklicznym. Mają przede wszystkim charakter strukturalny i wiążą się z systematyczną utratą konkurencyjności cenowej (ocenianą na około 20–30 proc. od przystąpienia do unii walutowej), a więc i mniejszą zdolnością tych gospodarek do osiągania wpływów podatkowych. Przystąpienie do strefy euro (możliwe zresztą dzięki naciąganym statystykom budżetowym) i „pożyczona” od gospodarki niemieckiej wiarygodność niewątpliwie na długie lata zamaskowały permanentnie ekspansywną politykę fiskalną, która miała rekompensować utraconą konkurencyjność i brak możliwości deprecjacji krajowej waluty.

Groźba odcięcia Grecji od rynków finansowych (czytaj: brak środków na wypłaty pensji w sferze budżetowej) stała się dla polityków ryzykiem przewyższającym to związane z wybuchem niezadowolenia społecznego po wprowadzeniu cięć budżetowych.

Czynniki te, w połączeniu z presją polityczną UE, wymusiły wreszcie gotowość do głębokich reform fiskalnych. Bezustanne zapewnienia oficjeli greckich i unijnych o braku zagrożenia bankructwem Grecji nie zrobiły do tej pory piorunującego wrażenia na rynkach finansowych. Koszt ubezpieczenia greckiego długu utrzymuje się na rekordowo wysokich poziomach, a komentatorzy, wątpiąc w skuteczność planu reform, prześcigają się w pomysłach co do akcji ratunkowej dla Grecji.

Tak, akcji ratunkowej, nie zaś procedur ogłoszenia niewypłacalności, które w połączeniu z dewaluacją waluty niejednokrotnie już okazywały się zbawienne dla innych gospodarek. Ogłoszenie niewypłacalności – ze względu na członkostwo Grecji w UE, skutki polityczne oraz skutki dla systemu finansowego, które mogłyby okazać się poważniejsze niż te po upadku Lehman Brothers – wydaje się wykluczone.

Grecki pat bazuje więc nie tyle na obawach przed niewypłacalnością kraju, ile raczej na obawach przed wydłużaniem się stanu fiskalnej agonii i utrzymywaniem się ryzyka ciągłej reanimacji. Należy pamiętać, że koniunkturę w Grecji dodatkowo osłabią cięcia wydatków budżetowych, a na szybką poprawę konkurencyjności ze względu na brak lokalnej waluty nie ma szans. Droga do odzyskania konkurencyjności przez deflację płacową będzie zapewne drogą znacznie dłuższą. Z tych powodów również powrót na ścieżkę wzrostu gospodarczego, a więc i możliwość trwałej poprawy sytuacji fiskalnej mogą się znacznie oddalić.

Opisany scenariusz kontrastuje (na razie) z sytuacją gospodarek takich jak polska, które będą w stanie dostosować się nawet do znacznych cięć fiskalnych i dzięki swej (już częściowo dowiedzionej) elastyczności utrzymają się na ścieżce stabilnego wzrostu gospodarczego, prowadzącej (miejmy nadzieję) do trwałej poprawy wskaźników fiskalnych.

Felietony
Tantiemy – sztuka zarabiania na cudzej kreatywności
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Felietony
Najgorętsza dekada od wojny
Felietony
Ślimacze tempo transpozycji
Felietony
Deregulacja? To nie takie proste
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Felietony
Omnibus – zamrażanie czasu
Felietony
Fundusze mogą rozwiązać dylematy inwestorów