W poprzednim felietonie pisałem o zaskakującym in plus zachowaniu złotego, który zignorował słabszą w okresie wrzesień–październik postawę walut krajów wschodzących i wybił się na pozycję drugiej najmocniejszej waluty świata w 2017 r. Sugerowałem jednak, że ta dobra postawa nie potrwa długo i na przełomie lat złoty istotnie straci na wartości. W ostatnich dniach pojawiły się czynniki, które wzmacniają to przekonanie. Co gorsza, mogą sugerować potencjalnie dłuższy okres deprecjacji.
W II połowie listopada – wbrew moim przewidywaniom – złoty zdołał jeszcze pogłębić zyski. Średni kurs dolara i euro do złotego spadł do najniższego poziomu od 2,5 roku. Wcześniej z takim wydarzeniem mieliśmy do czynienia w czerwcu 2014 r., a poprzednio w maju 2011 r. W obu tych przypadkach rodzima waluta traciła na wartości w kolejnych sześciu miesiącach (odpowiednio 15 i 20 proc.).
Tyle, jeśli chodzi o aspekty czysto rynkowe. Dwa przypadki to niedużo, w kolejnym rynek nie musi powielić obranej wcześniej ścieżki zmian. Jeśli jednak poprzeć tezę argumentami o charakterze fundamentalnym, sprawa nabiera większej wagi.
GUS podał, że inflacja CPI osiągnęła w listopadzie poziom 2,5 proc. u ujęciu rocznym. To najwyższa dynamika cen od pięciu lat i środek przedziału, w którym stara się ją utrzymywać NBP (1,5–3,5 proc.). W przeszłości wzrost głównego wskaźnika cen do celu prowokował Radę Polityki Pieniężnej (RPP) do podniesienia stóp procentowych najpóźniej w kilka miesięcy po takim wydarzeniu. Raz zahamowało to poważną wyprzedaż złotego (w 2004 r.), raz wzmocniło silny trend aprecjacji (w 2007 r.), a ostatni raz (w 2011 r.) nie uchroniło przed, następującym pomimo trwania cyklu podwyżek, wspomnianym 20-proc. osłabieniem.
Obecne nastawienie Rady, przynajmniej w dotychczasowych, oficjalnych komunikatach, jest dużo mniej restrykcyjne niż w przeszłości. Prezes NBP Adam Glapiński jest zdania, że stopy procentowe w Polsce nie powinny być zmieniane przez cały przyszły rok. Podtrzymanie tej retoryki, a co ważniejsze, przełożenie jej na decyzje RPP, może oznaczać fundamentalnie podkopanie pozycji złotego i gorsze nastawienie inwestorów.