Batalia o Telecom Italia

24 kwietnia odbędzie się walne zgromadzenia Telecomu Italia. Zapowiada się ciekawie. A wszystko za sprawą Elliotta Management, który kupił poprzez zarządzane przez siebie fundusze kilka procent akcji operatora i postanowił zmienić sposób jego działania.

Publikacja: 24.03.2018 04:00

 

Telecom Italia od blisko roku kontrolowany jest przez francuski Vivendi. Koncern ma co prawda tylko 23,9 proc. akcji włoskiego operatora zasiedziałego, ale obsadził dwie trzecie miejsc w jego radzie nadzorczej. To nie koniec bezpośredniego wpływu. Prezesem jest Amos Genish, który przed objęciem fotela szefa Telecomu Italia piastował wysokie stanowisko w Vivendi. Także jego poprzednik objął funkcję dzięki poparciu Francuzów.

Elliott znany jest z tego, że dla osiągnięcia zysków gotów jest wywierać różnego rodzaju naciski – w tym prawne – na spółkę, której jest akcjonariuszem czy dłużnikiem. W Polsce znany jest z długotrwałych zmagań z Elektrimem i jego udziałowcami, których celem było zrealizowanie do ostatniego grosza umowy restrukturyzacyjnej zadłużenia byłego cesarza warszawskiej giełdy. Elliottowi nie zawsze udaje się w 100 proc. zrealizować zamierzony cel – tak było przed rokiem w przypadku Samsunga – ale w zasadzie zawsze jego obecność w akcjonariacie oznacza albo dla spółki, albo dla jej akcjonariuszy kłopoty.

W powszechnej opinii Elliott zaliczany jest do grona tzw. funduszy aktywistów, czyli takich inwestorów finansowych, którzy starają się mieć aktywny wpływ na zarządzanie spółką i jej strategię dotyczącą np. dywidendy i wykupu akcji. Są też tacy, którzy mówią wprost, że jest to sępi fundusz. Określenie wiąże się z tym, że cele inwestycyjne Elliotta są starannie wybrane i są to zazwyczaj spółki, które mają różnego typu problemy. Jest jeszcze trzecie określenie – stress fund – które dobrze oddaje stosowaną przez Elliotta taktykę nacisków, do pozwów sądowych włącznie.

Nie inaczej amerykański inwestor, którego głównym właścicielem jest Paul Elliott Singer, gra w przypadku Telecomu Italia. Operatorowi ciąży garb długów. Od chwili, gdy w 2015 r. Vivendi ujawniło się w akcjonariacie spółki, kurs akcji telekomu spadł mniej więcej o jedną trzecią. Wejście francuskiej grupy, która w akcje Telecom Italia zainwestowała około 4 mld euro, sprowokowało konflikt z włoskim rządem i nagły wzrost zainteresowania telekomem polityków. Włosi bardzo nieprzychylnym okiem patrzą na obecność Francuzów. Stąd decyzja rządu o objęciu niektórych aktywów telekomu specjalnym nadzorem, którego celem jest zablokowanie potencjalnej sprzedaży tej części majątku. I naciski, by operator wydzielił w osobną spółkę infrastrukturę sieci stacjonarnej. Stąd wreszcie postawione przed niemal rokiem i poparte konkretnymi przepisami prawa dotyczącymi koncentracji żądanie włoskiego regulatora rynku telekomunikacyjnego AGCOM, by Vivendi w ciągu 12 miesięcy wybrało, czy chce być dużym akcjonariuszem Telecomu Italia, czy Mediaset (ma blisko 29 proc. akcji tej medialnej spółki kontrolowanej przez Silvio Berlusconi, byłego trzykrotnego premiera Włoch).

Góra problemów w spółce i wokół niej to środowisko naturalne dla Elliotta. Vivendi, które miało okazję z bardzo bliska śledzić działania Elliotta wobec Elektrimu, od samego początku nie bagatelizuje obecności inwestora w akcjonariacie Telecomu Italia. Gdy tylko pojawiły się informacje o zakupie akcji przez Elliotta, Francuzi zaczęli dawać sygnały, że są skłonni rozmawiać, ale na równych warunkach. Gdy Elliott w liście do akcjonariuszy przedstawił zarys swoich propozycji (odwołanie sześciu ludzi Vivendi z rady telekomu i zastąpienie ich wskazanymi przez fundusze niezależnymi członkami, sprzedaż części majątku, oddłużenie spółki, wymiana akcji niemych na zwykłe oraz powrót do wypłaty dywidendy), Vivendi ogłosiło, ze będzie analizowało propozycje, ale od razu podkreśliło, że Elliott nastawiony jest na krótkoterminowe zyski.

List Elliotta poza propozycjami zmian zawierał też długą wyliczankę niekorzystnych jego zdaniem działań Vivendi wobec Telecomu Italia. Ta lista bez wątpienia ma zrobić wrażenie i na politykach, i na innych inwestorach finansowych. Ma więc służyć z jednej strony presji, a z drugiej pozyskaniu sojuszników wśród akcjonariuszy. Bez tych sojuszników Elliott nie będzie w stanie zrealizować swoich celów na WZ, czyli doprowadzić do wymiany sześciu z piętnastu członków rady, w tym Arnauda de Puyfontaine, jej przewodniczącego, a jednocześnie prezesa Vivendi.

Sojusznicy – i to przede wszystkim polityczni – będą potrzebni Elliottowi także w dalszej części realizacji planu dla Telecomu Italia. Sprzedaż akcji takich spółek, jak Sparkle (jest m.in. operatorem kabli podmorskich) czy NetCo (ma zostać powołana i przejąć stacjonarną sieć dostępową TI), musi zaakceptować rząd, który uznał te aktywa za strategiczne.

Wszystko to zdaje się zapowiadać, że w najbliższym czasie jeszcze nieraz będzie szansa usłyszeć o trójkącie Elliott – Telecom Italia – Vivendi.

Felietony
Wspólny manifest rynkowy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Pora obudzić potencjał
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie